piątek, 13 grudnia 2019

Psychopatia i subtelne odcienie przemocy

Psychopatia i subtelne odcienie przemocy


Autor: Wojciech Imielski


Czasami słyszę, że któryś kraj wprowadza nowoczesne technologiczne rozwiązania w zakresie obrony antyrakietowej. Podobno należy się obawiać, że pewnego dnia na nasze domy, podwórka, szkoły, szpitale, przedszkola i place zabaw spaść mogą bomby, zdolne w jednej chwili zamienić nasze codzienne życie w koszmar.



Kto pokochał pierwszy władzę?
Kto przestraszył pierwszy się cienia?
Kto zniszczył pierwszą przyjaźń?
Kto otworzył pierwsze więzienia?

Chłopcy z Placu Broni, Wystarczy żyć

Czasami widuję popularnonaukowe, telewizyjne programy, w których ktoś z szaloną pasją i dzikim zachwytem opowiada o najnowszym modelu karabinu, granatu czy czołgu. Czy te narzędzia mają w sobie cokolwiek fascynującego? Czy może raczej w pewnych ludziach istnieje skłonność do takich fascynacji?

W trakcie II wojny światowej tysiące ludzi ginęły w obozach zagłady. W czasie, kiedy dzieci szły do komór gazowych, nieliczni, wybitnie przedsiębiorczy przedstawiciele mordowanego właśnie narodu realizowali kokosowe interesy, upychając miliony na objętych ścisłą tajemnicą bankowych kontach. Wojna czy obóz jeniecki to bardzo specyficzne przykłady sytuacji ekstremalnych. Ktoś musiał jednak obmyślić niezwykłą wizję oczyszczenia świata z gorszych ras ludzkich, ktoś inny zaprojektował zaś zdumiewającą i bezprecedensową machinę eksterminacji. Ktoś został kapo, a ktoś nawiązał z najeźdźcą owocną, lukratywną współpracę. Ktoś z entuzjazmem poniósł też w świat pochodnię chorobliwej filozofii segregacji i nienawiści, a skutki zmasowanej, ksenofobicznej propagandy odczuwamy do dziś.

Wszelkie tego typu idee rodzą się w bardzo szczególnych umysłach. Najprawdopodobniej bowiem przeciętny, szczęśliwy i żyjący swoim małym szczęściem człowiek nie hoduje w głowie wizji oczyszczenia świata z mniej udanych podgatunków człowieka ani nie znajduje upodobania w rozmyślaniach na temat skutecznej i nowoczesnej maszyny tortur. Wreszcie – zarabianie na nieszczęściu i zadawaniu cierpienia również chyba z zasady nie leży w ludzkiej naturze.

Kraj, który jako jedyny użył broni atomowej w celach bojowych, w jednej chwili mordując dziesiątki tysięcy ludzi, za swoje oficjalne motto przyjmuje In God we trust. Napis tej treści widnieje, o ironio, na zielonkawych banknotach dolarowych - być może amerykański bóg po prostu również lubi pieniądze. To zresztą tylko jeden z niezliczonych przykładów bezczelnej egzaltacji supermocarstwa, którego prezydent, słuchając państwowego hymnu, z nabożnym i pełnym smutnej zadumy wyrazem twarzy, teatralnym gestem układa dłoń na piersi.

Od zarania dziejów człowiek cynicznie wykorzystywał człowieka. Któregoś dnia ktoś zauważył pewnie, że oszustwo jest świetnym narzędziem manipulacji i postanowił ułatwić sobie życie, z rosnącą wirtuozerią piorąc mózgi swoim nieco mniej sprytnym towarzyszom. Z upływem dziejów pranie mózgu przybierało coraz bardziej subtelne formy. W czasach dzisiejszych wychowanie czy najbardziej nawet prymitywna polityczna propaganda z powodzeniem zastępują bat i inne formy bezpośredniego przymusu. Tak jak zawsze, ktoś kosztem ofiar w rozmaitej postaci realizuje własne, egoistyczne interesy. Nie ma większego znaczenia, czy narzędziem działania są młodzi, amerykańscy chłopcy, ginący „za ojczyznę” na Bliskim Wschodzie, czy starsze panie, w imię wyższych wartości wzajemnie wydrapujące sobie oczy w walce o krzyż pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie.

Tak czy inaczej, ofiary burzliwych społecznych procesów dziejowych są w gruncie rzeczy ofiarami czyjejś niepohamowanej potrzeby sprawowania rządu dusz. Manipulowanie innymi jest zawsze pewną formą społecznego pasożytnictwa, realizacja własnych zamiarów odbywa się bowiem niezmiennie czyimś kosztem.

W pewnych sytuacjach manipulacja przestaje być wreszcie środkiem do celu i w chorym, zdegenerowanym umyśle staje się czystą przyjemnością, codzienną praktyką, treningiem czy rytuałem. Kiedy skłonność do cynicznego grania ludźmi i do zabawy ich uczuciami przyjmuje postać utrwalonej cechy osobowościowej, zwykle mówimy o psychopatii.

W użyciu potocznym psychopatia to bardzo pojemne określenie. Kojarzymy z nim skłonność do wyrafinowanych form przemocy, cynizm i wyrachowanie, brak lub deficyt wyższej uczuciowości czy wreszcie niecodzienne tendencje agresywne i sadystyczne. Psychopatia w nasileniu wyraźnie wykraczającym poza istniejący porządek społeczny i prawny jest w gruncie rzeczy zaburzeniem dość rzadkim. W wersji miękkiej jest natomiast częścią naszej codzienności – z manipulującymi pasożytami każdy z nas ma nieprzyjemność obcować na każdym niemal kroku. Drobnymi objawami psychopatii nasz świat przesycony jest niczym dyskretną, chłodną wilgocią. Nie mam wątpliwości co do tego, że bóg, jeśli istnieje, również jest psychopatą, chyba, że zupełnie nie ma wpływu na bieg dziejów i tym samym dziwny z niego bóg i kiepskie jego bogowanie.

Realizowane na szeroką skalę, zbrodnicze zamiary to oczywiście skrajny przykład - manipulacja zmierzająca do eksterminacji całych narodów jest na szczęście zjawiskiem raczej marginalnym. Należy jednak pamiętać, że zakres ewentualnych psychopatycznych zachowań jest bardzo szeroki, a przemoc przyjmować może najrozmaitsze rozmiary i formy.

Obok przerażających aktów ludobójstwa istnieją małe i ciche dramaty osób subtelnie maltretowanych w zaciszu czterech ścian własnego domu. Nie zawsze przemoc oznacza pobicie i nie zawsze krzywdziciel sięga po prymitywne i jednoznaczne sposoby wyrażania agresji. Czasami terror przyjmuje bardziej wyrafinowane postacie, a ewentualne przykre następstwa niezwykle trudno jest stwierdzić, poddać badaniu i – przede wszystkim - udowodnić. Bardzo często informacja o czyjejś wieloletniej nawet krzywdzie nigdy nie wychodzi poza krąg zaburzonego związku lub systemu rodzinnego i nigdy nie trafia do publicznej świadomości.

Temat przemocy psychicznej jest tematem ważnym i niezwykle trudnym. Cierpienie emocjonalne nie pozostawia widocznych blizn, a jego objawy nie dają się łatwo zaobserwować. Choć nasze zasoby wiedzy dotyczącej niefizycznych form agresji stale rosną, społeczna świadomość problemu cierpienia mentalnego pozostaje na wciąż niskim poziomie.

Agresor emocjonalny stanowi zjawisko dość szczególne. Często jest bowiem ostatnią osobą, którą ktokolwiek mógłby podejrzewać o skłonność do przemocy. Bywa kulturalny i miły, elegancki i pełen wdzięku, pomocny i współczujący. Jego zaś niewidzialne trofea to czyjeś zawiedzione uczucia, wykorzystane bez reszty cudze zasoby finansowe czy zmiażdżone poczucie własnej wartości. We własnym, najlepiej pojętym interesie powinniśmy uczyć się, jak rozpoznawać jad ukryty wśród ciepłych słów i gestów.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz