piątek, 2 października 2015

Elektroniczny papieros - droga do zdrowszego palenia.

Elektroniczny papieros - droga do zdrowszego palenia.


Autor: fanta001


E-papierosy jako alternatywa dla papierosów tradycyjnych. W tym artykule będę chciał pokazać wyższość e-papierosa na papierosem elektronicznym.


Co to jest elektroniczny papieros i czym się różni od papierosa tradycyjnego, nazywany również analogowym.

Elektroniczny papieros jest urządzeniem elektrycznym, które dostarcza człowiekowi nikotynę do organizmu, jednakże NIE WYTWARZAJĄCYM substancji smolistych ani rakotwórczych. E-papierosa nie palimy a inhalujemy się nim. Najczęściej e-papieros kształtem przypomina zwykłego papierosa analogowego ale można spotkać również e-papierosy o zupełnie innych kształtach.

Widzimy więc już pierwszą najważniejszą różnicę, e-papieros nie dostarcza do organizmu substancji smolistych ani rakotwórczych. To chyba rzecz najważniejsza ale oczywiście nie jedyna. Przyjrzyjmy się bliżej działaniu e-papierosa.

Dlaczego e-papieros nie śmierdzi? E-papieros może wydzielać jedynie zapach aromatu w zależności od tego jaki mamy wkład w naszym e-papierosie. Może to być bardzo delikatny zapach mięty bądź czekolady itp. E-papieros nie wydziela dymu lecz mgłę w skład której wchodzi: kilka mikrogramów nikotyny, glikolu propylenowego, wody, alkoholu i nieszkodliwych substancji zapachowych. Papierosy analogowe śmierdzą. Nasze ubrania przechodzą smrodem i czuć od nas ten nieprzyjemny zapach. Paląc e-papierosa minutę przed ważnym spotkanie, nie musimy się obawiać że pójdziemy i nasz rozmówca zrazi się do nas przez zapach. W naszej wojnie e-papieros kontra papieros tradycyjny mamy więc 2-0.

Idąc dalej, pomyślmy na co palacze zwracają jeszcze uwagę. Są nimi niestety pieniądze, a papierosy tradycyjne kosztują dużo. A jakie są koszty palenia e-papierosa. Kupując zestaw który najczęściej skład się z 2 papierosów zapłacimy za niego około 150 pln, np. Ego Kamikaze, (opisy modeli e-papierosów dostępne są na Świat E-Papierosy Forum do tego trzeba doliczyć płyn do napełniania czyli około 50-80pln na miesiąc. Czyli na start wydajemy 200-250 pln. Paląc jedną paczkę dziennie papierosów analogowych mamy 30x9 pln (średnia cena paczki papierosów) wychodzi 270 pln. E-palacz w kolejnym miesiącu wyda już tylko kwotę przeznaczoną na liquid czyli płyn, palacz analogowy ponownie 270. Oczywiście e-papierosy się psują ale

1. Mają gwarancję - najczęściej 3 miesiące.

2. Ceny cały czas spadają zarówno e-papierosów jak i płynów.

Rachunek wychodzi więc prosty. Palenie e-papierosów jest dużo tańsze. Wynik naszego testu to 3-0.

Kolejna sprawa to smaki liquidów i papierosów analogowych. Jeżeli chodzi o e-papierosy to smaków mamy już setki więc każdy znajdzie coś dla siebie, od smaków stricte tytoniowych poprzez słodkie i owocowe. Papierosy analogowe to tytoniowe oraz miętowe i mięto-podobne. Wynik? 4-0 oczywiście.

Ostatnia ale również dość istotna sprawa. Po wejściu ustawy antynikotynowe zabrania się palić papierosy tradycyjne w miejscach publicznych. Ustawa jednak nie dotyczy e-papierosów. Oczywiście może zdarzyć się w jakimś lokalu że ktoś zwróci uwagę ale mi do tej pory się to nie przytrafiło.

Finał naszego testu to 5-0. Odpowiedź jest prosta. Wybór e-papierosa jest lepszy patrząc na to z wielu punktów widzenia.

Więcej informacji na temat wyboru pierwszego e-papierosa na E-Papierosy Forum


fanta001

Elektroniczne Papierosy Forum

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dorosłe dzieci alkoholików

Dorosłe dzieci alkoholików


Autor: Keira


Alkoholizm rodzica źródłem niepowodzeń dziecka w okresie dorosłości. Jak się okazuje Dorosłe Dzieci Alkoholików przez całe późniejsze życie borykają się z problemami jakie nosi za sobą to piętno.


Alkoholizm rodzica ma wpływ na dorosłe życie jego dziecka : jego zdrowie i dalsze życie. Jest to choroba i jej wystąpienie diagnozuje jedynie lekarz. Jak się okazuje Dorosłe Dzieci Alkoholików przez całe późniejsze życie borykają się z problemami jakie nosi za sobą to piętno. Począwszy od zmian klinicznych zakańczając na problemach adaptacji społecznej w nowym środowisku, czego wynikiem są problemy emocjonalne i zaburzenia zachowania, charakterystyczne szczególnie dla wieku młodzieńczego, aż do czasu sięgnięcia samemu po alkohol wraz z nadejściem dorosłości, do, której przecież dzieci te nie są zupełnie przygotowane psychicznie, co sprawia ,że nawet drobne niepowodzenia stają się dla nich ścianą nie do przebicia.

Okazuje się ,że potrzeba było 20 lat, by dzieci alkoholików stały się odrębną grupą ryzyka, i aby zauważono,że ta społeczność wymaga szczególnej opieki i powinna stać się obiektem zainteresowania naukowców, psychologów i klinicystów. Dziś na szczęście wiadomo, jak pomagać tym, którzy są zagubieni i w którym miejscu szukać pomocy, by nie przegrać swojego życia , gdzie po jednej stronie lustra jest osoba a po drugiej alkohol.

Chcąc mówić o dorosłych dzieciach alkoholików nie sposób nie skoncentrować się na ich dzieciństwie i warunkach w jakich dorastały, bowiem to właśnie ten okres w ich rozwoju miał duży wpływ na to, jak ukształtowała się ich osobowość i psychiczność. Nieprawidłowe funkcjonowanie rodziny dysfunkcyjnej , jaką jest rodzina dotknięta choroba alkoholową zupełnie zmienia relacje rodzinne:matka przestaje pełnić swoje funkcje w rodzinie przypisane jej z racji rodzicielstwa, często ciężar obowiązków domowych przechodzi na starsze rodzeństwo, również forma zarobkowania jest zepchnięta na plan zajęć potomstwa, co prowadzi często do konfliktów młodzieży i dzieci z prawem. Ten czynnik rodzinny jest powodem zaburzenia prawidłowego rozwoju psychicznego potomstwa a także jest źródłem stresu. Takie dziecko w sposób upośledzony funkcjonuje w społeczeństwie, zarówno w formie ostrej jak i chronicznej co przejawia się nadpobudliwością w wieku dorosłym.

Kolejnym ważnym czynnikiem jaki wpływa na niepowodzenia życiowe dzieci alkoholików są te elementy , które zostają przekazane w genetycznie. Przede wszystkim są to te cechy osobowości, które stanowią predyspozycje do tego by sięgać po alkohol. I tak, można oczekiwać ,że dzieci alkoholików będą się różnic od dzieci nie alkoholików podstawowymi cechami osobowościowymi. Do tych kategorii osobowości zalicza się np. neurotyzm, czyli tendencje do negatywnych stanów emocjonalnych takich jak przezywanie depresji czy lęku.

Dzieci alkoholików bez wątpienia stanowią zatem grupę podwyższonego ryzyka rozwinięcia się u nich nałogu alkoholowego. I tak okazuje się,że w porównaniu z dziećmi nie alkoholików , potomstwo osób z choroba alkoholową jest od 2 do 10 razy bardziej narażone na wejście do nałogu. Dodatkowo w jednej ze swych publikacji Schuckit i Kuscher stwierdzili,że dzieci alkoholików są zagrożone zaburzeniami lękowymi i depresją, co utrudnia im właściwe funkcjonowanie w społeczeństwie. Osoby takie w dorosłym życiu są trudnymi partnerami , gdyż mają problemy z właściwym wyrazem emocji , co często zakłóca ich relacje interpersonalne, łamią przez to często prawo, popadają łatwo w konflikty, co z kolei wiąże się z gorszym funkcjonowaniem społecznym i zawodowym.


Justyna Wrzochul Netkobiety - eksperckie forum dla kobiet

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dorosłe Dzieci Alkoholików - kim są?

Dorosłe Dzieci Alkoholików - kim są?


Autor: PETE


Już wkrótce odbędzie się bezpłatne spotkanie w ramach kampanii na rzecz leczenia alkoholizmu „Leczmy-alkoholizm.org”. Tym razem tematem przewodnim będzie „Kim są Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych”. Z szacunków wynika, że w Polsce żyje około 1,5 miliona dzieci alkoholików.


Już wkrótce odbędzie się bezpłatne spotkanie w ramach kampanii na rzecz leczenia alkoholizmu „Leczmy-alkoholizm.org”. Tym razem tematem przewodnim będzie „Kim są Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych”. Z szacunków wynika, że w Polsce żyje około 1,5 miliona dzieci alkoholików.

Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) stanowią około 40 proc. dorosłej populacji Polaków. Z najnowszych badań wynika, że cechy do tej pory przypisywane DDA są również charakterystyczne dla osób pochodzących z rodzin dysfunkcjonalnych.

A więc jeśli:
- masz trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów do końca,
- masz kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą,
- traktujesz siebie bardzo poważnie,
- masz trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów i okazywaniem uczuć,
- bezustannie poszukujesz potwierdzenia i uznania,
- jesteś nadmiernie odpowiedzialny/a albo całkowicie nieodpowiedzialny/a,
- czujesz się winny/a, stając w obronie własnych potrzeb, i często ustępujesz innym,
- boisz się ludzi, zwłaszcza przedstawicieli wszelkiego rodzaju władzy i zwierzchników,
- boisz się cudzego gniewu i awantur,
- bardzo boisz się porzucenia i utraty,

Zapraszamy na bezpłatny wykład „Kim są Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych” oraz spotkanie z osobami, które przeszły własną terapię i cieszą się życiem. Opowiedzą, jak podjęły terapię, czego się dowiedziały i nauczyły, z czym było im najtrudniej.

Więcej na www.Psychologia24.net (proszę o podlinkowanie!!)


Tom Blog
www.Psychologia24.net - serwis dla myślących

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak zmusić alkoholika do leczenia?

Jak zmusić alkoholika do leczenia?


Autor: Elżbieta Kalinowska


Dowiesz się na czym polega leczenie alkoholizmu, czy jest możliwe przymusowe leczenie alkoholika. Na czym polega i jak przeprowadzić procedurę sądowego zobowiązania do leczenia i jaka może być jej skuteczność


Osoby żyjące blisko z kimś, kto pije w sposób problemowy,doświadczają ogromnego cierpienia i bezsilności. Z jednej strony problemy osoby pijącej dotykają ich w sposób bezpośredni - tzn. jeśli pijąca osoba np. przepije wypłatę to będzie to nie tylko jej problem ale też rodziny, która będzie musiała przeżyć bez tych pieniędzy.
Z drugiej strony problemy osoby pijącej są obciążające dla członków rodziny dlatego, że czują się z tą osobą emocjonalnie związani i martwią się tym, że ktoś bliski i kochany, sam siebie niszczy.

Rodzina często dochodzi do momentu, w którym staje się jasne, że potrzebna jest jakaś pomoc z zewnątrz, że sami nie potrafią sobie poradzić z problemem picia bliskiej osoby, a sama osoba zdaje się kompletnie nie wiedzieć problemu.

Powstaje wtedy pytanie, jak sprawić aby alkoholik podjął leczenie, skoro zaprzecza temu, że ma jakikolwiek problem i o leczeniu słyszeć nie chce.
Dobrym rozwiązaniem może wydawać się w takiej sytuacji leczenie przymusowe.
Osoby niezorientowane, w tym jakimi prawami rządzi się uzależnienie, wyobrażają sobie często, że istnieje możliwość zamknięcia alkoholika, gdzieś, gdzie będzie odizolowany od zgubnych wpływów środowiska.
Jakieś miejsce zamknięte, z którego ich bliski wyjdzie zdrowy i odmieniony.
Dodatkowo, bliscy mają często mają w sobie bardzo dużo złości i żalu do "swojego alkoholika" za to, że niszczy siebie i wszystkich dookoła więc trochę to przymusowe leczenie wyobrażają sobie jako karę, za krzywdy jakich doznają.

Są to jednak dwie niezależne od siebie kwestie - izolacja i "odwyk". Izolacja to kara, odwyk natomiast (inaczej: terapia uzależnienia) to leczenie, pomoc.

Nie da się pomóc alkoholikowi wbrew jego woli, ponieważ uzależnienia nie leczy się lekami, tylko psychoterapią. O ile można człowieka przywieźć siłą w jakieś miejsce, o ile można go zamknąć w tym miejscu, to niemożliwe jest, żeby go zmusić do zmiany swojego życia, myślenia, swojej emocjonalności, nawyków, zainteresowań, środowiska, znajomych, gdy on tego nie chce.

Cały "problem z alkoholikiem" leży w tym, ze nieraz bardzo dużo czasu upływa, zanim on sam zechce się leczyć. W tym czasie nieraz bardzo krzywdzi inne osoby, będące blisko niego. Alkoholik nie chce się leczyć, bo nie czuje, że ma problem, bądź czuje to bardzo słabo, lub czuje to tylko w niektórych momentach.

Sam fakt upijania się sprawia, ze mąci się ocena tego, co jest problemem. Człowiek ten może nabierać przekonania, ze picie jest skutkiem problemu, jaki stwarza rodzina, a nie odwrotnie. W jego mniemaniu może być tak, że to rodzina swoim narzekaniem i czepianiem się sprawia, ze on pije. Dlatego argumenty rodziny, jej namowy do leczenia często spełzają na niczym.

W takich sytuacjach bywa pomocne orzeczenie sądu o konieczności leczenia, tzw. zobowiązanie do leczenia. Polega to na tym, ze rodzina lub inne osoby, dla których picie danego człowieka staje się źródłem kłopotów, zgłaszają się do Gminnej Komisji ds. Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (czy - w większych miastach - Dzielnicowego Zespołu ds. Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych). Tam rodzina składa wniosek o zobowiązanie alkoholika do leczenia. We wniosku tym należy zamieścić opis sytuacji problemowych wynikających z picia. Warto dołączyć kopie dokumentów potwierdzających opisywaną sytuację, takich jak np. rachunki z izb wytrzeźwień lub dokumenty potwierdzające interwencje policji. Zespól po przeanalizowaniu sytuacji i po rozmowie z zainteresowanym (jeśli się zgłosi, jeśli nie, to tym gorzej dla niego) kieruje sprawę do sądu, a ten - wydaje zobowiązanie.

Ocena sądu (biegłych) "jest pan chory i musi pan się leczyć" bywa dla uzależnionego bardzo mocnym sygnałem, że tu już nie chodzi o samo "czepianie się" rodziny, lecz, że rzeczywiście sprawy zaszły za daleko. Taka osoba zobowiązana przez sąd do leczenia musi się stawić w określonej placówce odwykowej. Jeśli tego nie zrobi - doprowadzi ją policja.

To jest szansa dla takiej osoby na zrobienie czegoś ze swoim życiem. Czy z tej szansy skorzysta - nie wiadomo. Tak jak powiedziałam wcześniej, nie można człowieka zmusić do zmiany swojego życia, a tylko do przyjścia na terapię.

Statystycznie efektywność takiego leczenia, które rozpoczyna się sadowym zobowiązaniem do leczenia, jest taka sama, jak skuteczność leczenia tzw. "pacjentów dobrowolnych".

Zamknięte ośrodki odwykowe nie są więzieniem, tylko szpitalem. "Zamknięty" -oznacza tu "stacjonarny", czyli szpitalny, taki w którym człowiek przebywa przez 6-8 tygodni i nie opuszcza go poza krótkimi wyjściami na tzw. przepustkę.

Jeżeli alkoholik łamie prawo, może być tak samo osądzony jak każdy inny człowiek popełniający przestępstwo i ukarany za swoje czyny. Tu już będziemy mówić nie o leczeniu, tylko o karaniu i izolacji. Jeżeli ktoś pod wpływem alkoholu bije swoją rodzinę, może ponieść karę, jeżeli rodzina zdecyduje się wnieść sprawę przeciwko niemu do sądu. Picie alkoholu będzie wtedy okolicznością zaostrzającą karę.

Jeżeli alkoholik dopuszcza się czynów. za które grozi kara wiezienia, będzie musiał taka karę ponieść. Może się jednak zdarzyć, ze już będąc w wiezieniu będzie chciał się leczyć i wtedy może, odbywając karę pozbawienia

wolności, uczestniczyć w więziennym w programie terapii uzależnienia (np. w programie "Atlantis"). Udział w takim programie jest jednak dobrowolny i to już będzie jego decyzja, czy z takiej możliwości skorzysta.


Jak ruszyć z miejsca Odkryj sposób wyjścia z labiryntu niekończących się problemów. Elżbieta Kalinowska

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

środa, 10 czerwca 2015

Dlaczego boimy się psychoterapii

Dlaczego boimy się psychoterapii


Autor: Henryk Nowacki


Artykuł ma na celu poruszenie istotnego tematu, związanego z powodami, dla których osoby potrzebujące pomocy, wielokroć rezygnują z podjęcia się psychoterapii. Rozważania będą prowadzone w obrębie psychodynamicznej ramy teoretycznej.


Każdy psychoterapeuta, czy nawet psycholog, spotkał się z sytuacją, gdzie pacjent dzwoni w sprawie podjęcia się psychoterapii, czy konsultacji, ale w ostatniej chwili rezygnuje, albo decyduje się po kilku spotkaniach, by jednak zrezygnować ze spotkań. Wiele osób, które chciałyby podjąć się psychoterapii, nie podejmuje się jej, bo z mniej lub bardziej świadomych powodów, boi się. Dlaczego tak się dzieje, postaram się odpowiedzieć w tymże artykule, oczywiście odnosząc się do perspektywy psychoterapii psychodynamicznej.

Nieświadomy lęk przed zmianą

Psychoanaliza, jako pierwsza zajęła się tematem oporu w terapii psychodynamicznej i pojęcie to dalej uważane jest za kluczowe w praktyce terapeutycznej. Psychodynamiczna terapia zakłada, iż każdy objaw, każdy niekorzystny wzorzec zachowania, bez względu na to, jak duże cierpienie sprawia, przynosi pewne korzyści, inaczej nie byłby stosowany. Odnosi się to do tak zwanej zasady ekonomii, która mówi, że każdy proces patologiczny pełni jakąś funkcję praktyczną. Objawy nie pojawiają się bez powodu, ot tak sobie, ale pełnią jakąś funkcję. W ten sposób lęk może służyć, jako ochrona przed nieświadomą agresją, albo z kolei irracjonalna złość może przykrywać zatajoną depresję. Te obrony funkcjonują dlatego, ponieważ ten afekt, który jest świadomy, w przeżyciu pacjenta jest mniej niebezpieczny, czy trudny, niż ten afekt który zostaje zepchnięty do nieświadomości. Na przykład, ktoś może czuć lęk, ale myśl o tym, że mógłby otwarcie się zezłościć, przeraża tę osobę jeszcze bardziej, dlatego bardziej funkcjonalne jest odczuwanie lęku po prostu, niż zmaganie się z agresywnymi dążeniami – łatwiej jest gdy te dążenia zostają wyparte ze świadomości.

Podobnie bywa ze wzorcami zachowania, które wypierają jakieś wzorce bardziej zagrażające. Powiedzmy, że osoba która ma duże potrzeby zależności i opieki, może bać się tego, że ta jej potrzeba zostanie wykorzystana, by nią manipulować i podporządkować. W takiej sytuacji osoba obawiająca się tego, że zostanie wykorzystana, lepiej będzie funkcjonować, gdy te potrzeby zależności jakoś zepchnie na bok i zacznie wykazywać wzorzec niezależności, dominacji i wyższości – taka postawa łagodziłaby lęk przed odrzuceniem, czy przed frustracją w relacji z kimś ważnym. W terapii, oraz w każdej innej relacji, może okazać się, że wyższość, dominacja i niezależność tej osoby, służyłyby jako obrona przed pragnieniami zupełnie odwrotnymi – przez pragnieniem zależności i uzyskania opieki.

Zupełnie innym tematem są korzyści wtórne, czyli takie "dodatkowe" korzyści z danego objawu, czy wzorca zachowania. Osoba z objawami depresji uzyskuje troskę i opiekę otoczenia. Osoba doświadczająca lęku, unika sytuacji, które są trudne nie tylko z tego powodu, że są lękotwórcze. Ktoś, kto postrzega siebie jako ofiarę, może czerpać pewną przyjemność z tego, że widzi siebie jako poświęcającego się dla innych męczennika, jako osobę do cna dobrą i wyjątkową – nie dostrzega wtedy jakichś swoich aspektów agresywnych, które ten obraz siebie, jako ofiary przekreśla i odpiera.

Wszystkie te korzyści sprawiają, że pacjent świadomie lub nieświadomie będzie się jednak bronił przed zmianą. Ktoś kto uważa siebie za wyjątkowo dobrą i czułą osobę, raczej będzie bronił się przed myślą, że może być podobnie agresywny lub nieczuły, jak otaczający go ludzie. Osoba, która odcięła się od uczuć smutku i rozpaczy, raczej będzie się bronić przed tymi emocjami, co nie jest niczym dziwnym – skoro ktoś już kiedyś w życiu odciął takie emocje smutku, bo były zbyt bolesne i to odcięcie się przyniosło mu ulgę, na pewno będzie bronił się przed cierpieniem, z jakim będzie wiązało się odnowienie kontaktu z tymi emocjami.

Zatem w gruncie rzeczy, zawsze pojawia się w leczeniu psychodynamicznym taka sytuacja, że pacjent z jednej strony świadomie pragnie zmiany (cierpi z powodu objawu lub wzorca zachowania), ale też nieświadomie przed tą zmianą się broni, bo status quo okazuje się być wcale nie taki zły. Oczywiście to bardzo rzadka sytuacja, kiedy pacjent zdaje sobie sprawę z korzyści jakie przynosi mu objaw, chociaż takie przypadki się zdarzają.

Terapia dynamiczna zakłada, że te świadome przekonania i obawy, wynikają z nieświadomych lęków i nieświadomego oporu. Jest to dosyć oczywiste, ponieważ każda osoba, która doświadcza jakichś obaw irracjonalnych, woli myśleć o tych obawach jako o rozsądnej obawie. Powiedzmy, że ktoś boi się lotu samolotem. Łatwiej jest takiej osobie uzasadnić sobie, że pewnie boi się katastrofy lotniczej, aniżeli myśleć, że ma jakieś irracjonalne i patologiczne lęki przed podróżą lotniczą. Taka osoba w swoim przekonaniu wtedy boi się czegoś realnego (katastrofy), a nie odczuwa irracjonalnego lęku, co ją uspokaja.

Świadomy lęk przed zmianą

Obawy przed podjęciem się leczenia psychologicznego, mają także przejawy świadome, które odzwierciedlają się w racjonalnie uzasadnianych wątpliwościach, dotyczących tego, czy warto podejmować się psychoterapii. Takie świadome opory przed podjęciem się psychoterapii, można podzielić na dwie grupy: wątpliwości wynikające z lęku przed zależnością, oraz wywodzące się z lęku przed zmianą. Oczywiście te dwa lęki są ze sobą ściśle powiązane i w praktyce nie da się ich ta łatwo rozdzielić. Dokonałem takiego podziału z czysto praktycznych pobudek.


Lęk przed zależnością

W sytuacji, gdy doświadczamy jakiejś osobistej trudności, czy natury psychologicznej, czy fizycznej, wiąże się to z pewną dozą bezradności. Ta bezradność dotyczy momentu, gdy nie potrafimy sami poradzić sobie z jakąś dolegliwością i to sprawia, że musimy zwrócić się do drugiej osoby po to, aby nam pomogła. Taka sytuacja aktywizuje pewne specyficzne dylematy i konflikty odnoszące się do pozycji zależności od kogoś. Każdy posiada dylematy związane z pewnymi pragnieniami zależności, opieki, ochrony, które stoją w opozycji z dążeniami do niezależności, zaradności i siły. Te dylematy posiadają też pewne emocjonalne zabarwienie, które wynika z wewnętrznego obrazu relacji, jaki posiadamy. Zależność może się kojarzyć ze słabością, albo z koniecznością podporządkowania się, albo z poddaniem się kontroli. Niektórym zależność może nieświadomie kojarzyć się z czymś negatywnym, a dla innych właśnie niezależność może być czymś, czego się boją.

W sytuacji dolegliwości fizycznych, a więc problemów natury medycznej, zależność nie jest tak trudna, ponieważ nie angażujemy się aż tak mocno emocjonalnie w relację z lekarzem, jak i lekarz nie jest tak emocjonalnie zaangażowany w nasz problem – przynajmniej w świadomym przekonaniu. Lekarz, czy inny specjalista, zajmuje się naszym ciałem, a nie naszą psychiką, dzieli się z nami mniej lub bardziej dokładną diagnozą i opisuje proces leczenia krok po kroku. Można powiedzieć, że w medycznych schorzeniach, to tylko ciało cierpi na dolegliwość, a psychika jest postrzegana jako sprawnie funkcjonująca. Jest to łatwiejsza do zniesienia pozycja, bo można powiedzieć sobie, że to "nie ja sam mam problem, ale moje ciało". Gdy pojawiają się wątpliwości co do zdrowia psychicznego, pojawia się myśl, że "to ze mną jest problem, a nie z moim ciałem". Jest to znacznie bardziej stresująca sytuacja, ponieważ o ile ciało może zostać zbadane przez nas samych, oraz przez lekarza, to nasza psychika nie poddaje się tak łatwo diagnozie. W odniesieniu do psychiki, my sami mamy problem z wyjaśnieniem naszego problemu, czy ze znalezieniem przyczyny tego problemu. Psycholog również nie ma dostępu do naszej psychiki – może tylko rozmawiać z nami, albo użyć testu psychologicznego. Z tego względu pojawia się duża wątpliwość, czy psycholog w ogóle może pomóc. Taka sytuacja dużo mocniej aktywizuje poczucie bezradności i przed tym poczuciem bezradności każdy broni się w specyficzny sposób.


Najczęściej obrony przed zależnością prezentują się, jako obrony narcystyczne. Nie można tego mylić z narcystycznym zaburzeniem osobowości – to zupełnie odmienne kategorie. Obrony narcystyczne opierają się na tworzeniu relacji w oparciu o silną idealizację, albo dewaluację terapeuty.

Niektórzy pacjenci przed bezradnością i zależnością od terapeuty, bronią się w taki sposób, że oczekują bardzo konkretnej pomocy. Ta obrona polega na tym, że pacjent kieruje się wyobrażeniem, że pomoc psychologiczna przebiega tak samo jak pomoc medyczna: psycholog diagnozuje i stosuje jakąś technikę, a problem znika. Dlatego pacjent oczekuje konkretnych technik, konkretnej i sprecyzowanej postawy ze strony psychologa, czy terapeuty. Są też takie ujęcia pomocy psychologicznej, które utrzymują taki obraz pomocy, jako konkretnej techniki – terapia poznawczo-behawioralna i terapia behawioralna – które dają pacjentowi uspokajające przekonanie, że terapeuta kontroluje sytuację i za pomocą konkretnych technik, "usunie" problem tak, jakby miał przeprowadzić operację chirurgiczną. Oczywiście takie techniczne podejście nie jest żadną ujmą dla tych sposobów pracy i taką postawę prezentują również niektórzy terapeuci we wszystkich szkołach psychoterapii, przekonani że da się tak rozwiązać problem.
Taką postawę można nazwać idealizacją psychologa, ponieważ postrzegany on jest wtedy jako ktoś, kto potrafi zbadać psychikę tak jak ciało. Osoba udająca się do psychologa ma wtedy wyobrażenie o tym, że psycholog "wejdzie w głowę" klienta i rozpozna wszystkie problemy, a może nawet poskłada wszystko w całość bez udziału pacjenta – tak jak robi to chirurg podczas operacji – a pacjent będzie się temu tylko biernie przyglądał. Z takiej obrony wynikają czasem pewne nieporozumienia i złość na psychologa za to, że ten nie potrafi telepatycznie wejść w psychikę pacjenta. Klient balansuje wtedy pomiędzy dwoma postawami: albo skrajnie idealizuje psychologa, jako kogoś kto w sposób omnipotentny będzie zajmował się psychiką, albo dewaluuje go jako niekompetentnego, niezdolnego do takiej wręcz telepatycznej interwencji.

Innym rezultatem obrony narcystycznej jest postawa pacjenta, w której ten w jakiś sposób dewaluuje wartość terapeuty, czy psychologa. Takie obrony różnie się przejawiają. Czasami pacjent dewaluuje cały obszar psychologii, czasami jakąś wybraną gałąź, np.: psychoanalizę, a czasami konkretnego terapeutę, czy psychologa, którego spotkał w gabinecie, albo czasami takiego, którego spotkał prywatnie, bądź tworzy przekonanie iż psychoterapia jest nieskuteczna, bo opiera się tylko na rozmowie. Czasem można spotkać się też z przekonaniem pacjenta, iż psychoterapeuci mają ze sobą większe problemy niż ich pacjenci, albo że terapeuta – skoro pewnie nie potrafi sobie sam radzić ze swoimi problemami – pewnie nie umie też pomóc klientowi. Wszystkie te postawy, często choć nie zawsze, są obroną przed tym, żeby psychologowi zaufać. Dużo łatwiej jest pomyśleć, że jest się mądrzejszym od psychologa, że ten jest niekompetentny, niż zaufać obcej osobie – jest to zupełnie zrozumiałe.
Czasami przybiera to postać obron o pewnym charakterze psychopatycznym, gdzie pojawiają się przekonania pacjentów, iż psychologia jest oszustwem i świadomie wciskaną ludziom fikcją. Podobnie pacjenci tworzą przekonania, albo są przekonani, iż terapeuta ma zamiar tylko wykorzystać "naiwność" pacjenta, żeby dobrze zarobić na jego problemach. Obrony tego typu są bardzo trudne do opracowania, a ich aktywizacja, jeśli te nie zostaną rozpoznane i omówione przez terapeutę, prowadzi do porzucenia terapii przez pacjenta, co jest logiczną konkluzją: nikt nie będzie uczestniczył w leczeniu, jeśli jest przekonany, że psycholog go oszukuje i wykorzystuje.

Tutaj należy zwrócić uwagę na ważną rzecz. Opór w psychoterapii nie jest zjawiskiem patologicznym. To, że nie ufamy psychologii, czy dewaluujemy wartość danego specjalisty, uznając go za nieudolnego, nie oznacza że mamy jakiś problem ze sobą. Każda sytuacja, w której doświadczamy bezradności, czy zależności względem drugiej osoby (a terapia jest tego skrajnym przykładem, bo terapeuta rzadko dzieli się swoją diagnozą i jakimś konkretnym planem interwencji terapeutycznej), sprawia że usiłujemy jakoś sobie z tym poradzić – nikt nie lubi czuć się bezradny i zależny. Zatem każdy pacjent wykazuje jakiś opór, każdy ma kłopot z zaufaniem, każdy boi się tego, że jego terapeuta może być niekompetentny, albo jakoś wykorzysta informacje, jakimi dzieli się z nim pacjent. Nie ma takich osób, które nie przejawiają żadnego oporu. Są tacy pacjenci, którzy prezentują się jako osoby, które "nie mają żadnych oporów": dzielą się już od pierwszych sesji bardzo intymnymi, oraz trudnymi informacjami i fantazjami, albo mówią dosłownie wszystko, co im przychodzi do głowy łącznie z fantazjami seksualnymi, czy agresywnymi. Taka postawa jednak z reguły jest ukierunkowana na to, aby jakoś terapeutę przestraszyć, obrzydzić, albo zrazić do siebie. To jednak też jest forma oporu, ponieważ wywoływanie takiej reakcji u terapeuty wynika najczęściej z lęku przed relacją z terapeutą, dlatego tacy pacjenci nieświadomie dążą do tego, żeby to terapeuta się przestraszył, czy zraził i zdystansował się, albo odrzucił pacjenta.


Lęk przed zmianą

Drugą formą lęku przed terapią, lęku z reguły dużo bardziej świadomego, jest lęk przed zmianą w terapii. Często pacjenci mają taką obawę, że w procesie leczenia psychologicznego staną się "innymi osobami". Szczególnie dotyczy to klientów posiadających konserwatywne poglądy moralne lub religijne, które postrzegają terapię, jako proces w którym psychoterapeuta będzie dążył do zmiany poglądów moralnych lub religijnych pacjenta. Oczywiście za takim przekonaniem też tkwi fantazja, że terapeuta może w magiczny sposób manipulować i wpływać na pacjenta tak, że ten nie mając żadnej kontroli nad sobą, zmieni poglądy. Taki lęk dotyczy też czasami pacjentów bardziej perwersyjnych seksualnie, którzy w niektórych przypadkach obawiają się, że terapia zaburzeń i dysfunkcji o charakterze seksualnym, jakoś ograniczy ich satysfakcję seksualną.

Lęk przed zmianą prezentuje się czasem w postaci bardziej uogólnionej, gdzie pacjent boi się, że zmieni się cała jego osobowość lub charakter przez co inni ludzie przestaną go lubić, albo ten stanie się "gorszym człowiekiem". Wszystkie obrony tego typu opierają się na specyficznej nieświadomej fantazji, że pacjent nie ma kontroli nad swoimi postawami, swoją moralnością i swoim zachowaniem, nie może sam decydować o tym, jak się zachowywać i jakimi poglądami się kierować, przez co łatwo ulegnie "wpływom" psychologa. Zatem w lęku przed zmianą też zawiera się pewne przypisywanie psychoterapeucie cech omnipotentnych, jako komuś, kto niczym hipnotyzer, czy telepata, wpłynie na pacjenta i zmieni go tak, że ten będzie innym człowiekiem, niż jest.

Oczywiście wielu pacjentów boi się też, że zmiana nie nastąpi. Takie lęki można podzielić na dwa typy: (a) pacjent nie spełni oczekiwań terapeuty i nie będzie potrafił się "zmienić", (b) terapeuta nie będzie potrafił "zmienić" pacjenta. W obydwu przypadkach kluczowym tematem jest bezradność po stronie albo pacjenta, albo terapeuty. Ta obrona może pełnić różne funkcje na różnych poziomach psychopatologii i może pojawiać się zarówno u pacjentów głęboko zaburzonych, jak i relatywnie zdrowych psychicznie, jako dość naturalna i rozsądna obawa związana z tym, czy leczenie zadziała.


Podsumowanie

Psychoterapia, jak każda forma pomocy, aktywizuje specyficzny układ relacji, oparty o zależność, który aktywizuje specyficzne dla relacji zależności obrony. Każdy takie obrony przejawia i nie jest niczym wyjątkowym, obawiać się terapeuty, czy terapii. Istotne jest tylko zrozumienie, dlaczego boimy się terapii lub terapeuty, oraz jakie fantazje, czy doświadczenia kryją się za tym lękiem. Te tematy, ich omówienie i opracowanie we współpracy z psychoterapeutą, są również kluczowym aspektem udanej psychoterapii.


Pozdrawiam serdecznie.
Henryk Nowacki
Psychoterapeuta Kraków

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.