poniedziałek, 24 listopada 2014

Psychoterapia. Moje zdanie.

Psychoterapia. Moje zdanie


Autor: Wojciech Imielski


W ostatnich latach dość często otrzymywałem od Czytelników listy z pytaniami o psychoterapię. Problem zazwyczaj dotyczył wyboru właściwego psychoterapeuty, ale niekoniecznie. Czasami ludzie pytają po prostu, co sądzę o psychoterapii i czy uważam...


...że w konkretnym przypadku psychoterapia ma sens i może pomóc. W latach mojej obecności w Sieci był to chyba najczęstszy temat kierowanych listów.

Nie jestem psychoterapeutą i nie zajmuję się terapią, dlatego zawarte w tym artykule rozważania będą miały charakter raczej amatorski, co w każdym przypadku ma swoje zalety i wady. Jako psycholog pracujący z ludźmi dysponuję, rzecz jasna, ogólną orientacją w zakresie związanych z psychoterapią problemów, tym bardziej, że w ramach studiów psychologicznych specjalizowałem się w psychologii klinicznej człowieka dorosłego i tematy związane z tym obszarem psychologii leżą w ścisłym centrum moich zainteresowań zawodowych. Wiele lat poświęciłem także na pracę z ludzkimi problemami o charakterze emocjonalnym, a pracując w szpitalach, poradni zdrowia psychicznego, w sądzie czy wreszcie w ramach praktyki prywatnej miałem okazję tego typu problemom przyglądać się na co dzień. Wreszcie – jako normalny zjadacz chleba sam, jak każdy, miewam swoje problemy, mogę więc spojrzeć na psychoterapię również z perspektywy ewentualnego klienta.

Nigdy nie specjalizowałem się jednak w psychoterapii i nie ukończyłem żadnego szkolenia psychoterapeutycznego, siłą rzeczy nie pracowałem więc nigdy jako psychoterapeuta, zaś moja styczność z profesjonalną i „żywą” psychoterapią ograniczyła się do kilku zrealizowanych w ramach studiów psychologicznych kursów („kurs” to w tym przypadku jednostka organizacyjna studiów, oznacza mniej więcej tyle, co „zajęcia” albo „przedmiot” itd.).

Z jednej więc strony – nie jestem specjalistą od psychoterapii i tej formy pomagania nie znam „od wewnątrz”. Z drugiej – wypowiadam się jako osoba w zasadzie bezstronna i bezinteresowna, nie mam bowiem żadnych szczególnych powodów, by psychoterapię atakować lub jej ewentualnie bronić.

Pewien znany psycholog, usiłujący z psychologii uczynić jakąś dziedzinę inżynieryjną, na histerycznym atakowaniu psychoterapii zrobił dość błyskotliwą karierę i w pewnych kręgach uchodzi dziś za psychologiczny autorytet naukowy o wybitnym umyśle ścisłym. O ile dobrze rozumiem, punktem wyjścia wszelkich jego poczynań było między innymi założenie, że psychoterapia to przede wszystkim sprytny sposób na niezwykle lukratywny i przy okazji niesłychanie szkodliwy interes, samych zaś psychoterapeutów cechuje niezwykła pazerność na bezlitośnie wyciskane z klientów pieniądze.

Wszelkie próby opisania ludzkiej natury w kategoriach statystycznie opracowanych liczb i tabelek są moim zdaniem dokładnie tak samo niepoważne, jak zdarzające się pod szyldem psychologii uprawianie najzwyklejszych czarów, tyle, że matematyzacja jest przykładem przesady w odwrotną stronę. O ile mi wiadomo, psychoterapia to też dość kiepski i niewdzięczny biznes – nie znam osoby, która byłaby w stanie żyć z samego prowadzenia tego typu działalności, a wszyscy znani mi psychoterapeuci pracują jednocześnie w kilku miejscach. Nieciekawa finansowa kondycja psychoterapeuty może, rzecz jasna, wynikać z wielu zjawisk, jednym z nich jest jednak na pewno trudna do subiektywnego oszacowania skuteczność psychoterapii, a także fakt, że oczekiwana, terapeutyczna zmiana w życiu wewnętrznym wymaga od pacjenta wielkiej cierpliwości, ogromnego nakładu pracy i czasu. Tymczasem wielu, jeśli nie większość klientów psychologa (psycholog niekoniecznie musi być psychoterapeutą, a nie każdy psychoterapeuta jest psychologiem) tak naprawdę nie pożąda faktycznych, pozytywnych wartości we własnym życiu, a podejmowane działania ukierunkowane są bardziej na uzyskanie doraźnych, bardzo przyziemnych i prozaicznych korzyści. Niejeden pacjent woli więc po prostu wpaść do psychiatry – po co męczyć się żmudnym, proponowanym przez terapeutę treningiem relaksacji, skoro lekarz przepisze tabletkę, mogącą w ciągu kilku minut całkowicie wytłumić lęk i sprowadzić na organizm błogi spokój? Ewentualne nieciekawe skutki, w postaci na przykład przedawkowania lub uzależnienia od używanych środków, są odroczone w czasie, a ich wizja, zwłaszcza z początku, raczej rzadko bywa wyraźna. Lekarz wystawi też zwolnienie z pracy, przepisze receptę na dowolny lek, a czasem wystawi zaświadczenie na potrzeby sprawy sądowej czy pomoże załatwić odszkodowanie lub rentę. Tego wszystkiego nie zrobi psychoterapeuta (chyba, że akurat przy okazji jest również lekarzem). Wszelkie te, często opłakane w skutkach korzyści, dla wielu osób niosą ze sobą prostą odpowiedź na pytanie, komu ewentualnie bardziej warto płacić.

Nie oznacza to bynajmniej, że interwencję medyczną uważam za bezwartościową, bo jest akurat przeciwnie – w przypadkach poważnych zaburzeń psychicznych i emocjonalnych pomoc lekarska jest nieoceniona, a wielu psychiatrów zajmuje się również pozabiologicznymi metodami leczenia, ale to już zupełnie inny temat.

Zamiast psychiatry można też odwiedzić bar – to dla wielu osób znacznie przyjemniejsze, niż stosowanie jakichś podejrzanych technik terapeutycznych, tym bardziej, że przesiadywanie w lokalu rozrywkowym, w przeciwieństwie do psychoterapii, nie wiąże się z żadnym wielkim wysiłkiem i nie wymaga podejmowania przykrych konfrontacji z niekoniecznie przyjemną prawdą o samym sobie.

(O różnicy pomiędzy zawodami i zakresem kompetencji psychologa i psychiatry przeczytasz w artykule Psycholog a psychiatra).

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że usługi świadczone przez psychoterapeutę mają charakter całkowicie niematerialny. Chodzi mi o to, że po odbyciu takiej wizyty pacjent nie otrzymuje żadnego namacalnego ekwiwalentu pieniędzy, które u specjalisty zostawił. W przypadku lekarza jest to przynajmniej recepta czy zwolnienie chorobowe, a czasami coś trwałego, na przykład plomba w leczonym zębie. Innymi słowy, w przypadku wielu usług klient dokładnie wie, za co zapłacił i może to zmierzyć, zważyć lub przynajmniej poczuć. Z psychoterapią jest inaczej. W mojej ocenie, jeśli klient nie może zobaczyć czy dotknąć przedmiotu zakupu, jest mniej skłonny doceniać wartość otrzymanej usługi.

Spotkanie z psychologiem czy psychoterapeutą bardzo często skutkuje uczuciem pewnej ulgi, wynikającej po prostu z satysfakcjonującego kontaktu międzyludzkiego, pacjent zawsze jednak może zadać sobie pytanie – czy naprawdę muszę komuś za to płacić? Usługi psychoterapeutyczne kosztują, a praca psychoterapeuty naprawdę nie jest lekką. Specjalista z tej dziedziny, jak każdy inny, inwestuje swój czas, wysiłek i wiedzę specjalistyczną (uzyskaną zresztą po latach czasochłonnych i kosztownych szkoleń), a w tym konkretnym zawodzie – również duże, emocjonalne i intelektualne zaangażowanie. Tymczasem w naszym kraju (być może w innych również…?) powszechnym jest niezrozumiałe dla mnie oczekiwanie, że psycholog czy psychoterapeuta udziela świadczeń nieodpłatnie i wielu potencjalnych klientów nie chce płacić za usługi tego rodzaju, tym bardziej, że z psychologiem można się właściwie w wielu miejscach spotkać w ramach podstawowej opieki zdrowotnej (np. w poradni zdrowia psychicznego).

Nie bez znaczenia jest również fakt, że o ile nie sposób żyć bez chleba, wody, benzyny i paru innych rzeczy, o tyle psychoterapia, zwłaszcza w trudnych ekonomicznie czasach, stanowi naprawdę zbędny luksus. Ludzie muszą więc płacić rzeźnikom, piekarzom i dentystom, ale psychoterapeutom - niekoniecznie.

Definicja psychoterapii

W moim rozumieniu psychoterapia to profesjonalna pomoc udzielana człowiekowi na drodze do uzyskania pozytywnych i pożądanych zmian w życiu psychicznym, głównie zaś emocjonalnym. Z tej roboczej i uproszczonej definicji wynika przede wszystkim najbardziej podstawowy wyznacznik sensu i istoty psychoterapii – chodzi mi o to, że głównym czynnikiem sprawczym jest w procesie terapeutycznym praca samego pacjenta. Psychoterapeuta nie interweniuje niczym chirurg i nie naprawi życia psychicznego na zasadzie złożenia złamanej kończyny – raczej pod jego kierunkiem złamaną kończynę pacjent składa sam, co nie jest łatwe, ale ma swoje trudne do przecenienia walory. W odniesieniu do życia psychicznego sensowne i trwałe są bowiem, moim zdaniem, jedynie zmiany wypracowane przez własny wysiłek osoby zainteresowanej. Kojarzy mi się to ze znaną przypowieścią o wędce i rybie - lepiej dać komuś jedną rybę, czy podarować wędkę i nauczyć łowić...?

Zmiana „pozytywna” i „pożądana” to zmiana w kierunku poprawienia poziomu funkcjonowania w określonej dziedzinie życia.

Profesjonalnym psychoterapeutą zostaje osoba, która po ukończeniu studiów wyższych odbyła odrębne, specjalistyczne kursy w ramach wybranej szkoły psychoterapeutycznej. Ja sam polecam wyłącznie odpowiednio przeszkolonych i doświadczonych psychologów i lekarzy psychiatrów. Tylko przedstawiciele tych dwóch profesji dysponują, według mnie, odpowiednim przygotowaniem i – po pewnym czasie – doświadczeniem zawodowym. Każdy, kto zna i rozumie specyfikę psychologicznego myślenia i wnioskowania wie doskonale, co mam na myśli. Psychologia to bardzo szczególny zawód i wielu lat trzeba, by przyswoić sobie chociażby podstawowe zasady diagnostyki psychopatologicznej. Jest dla mnie nieporozumieniem, gdy psychoterapeutą zostaje polonista, pedagog czy filozof, choć rynek wszelkich usług staje się coraz bardziej nieprzewidywalny, a w dobie możliwości kupowania nieograniczonej liczby dowolnych dyplomów nie należy oczekiwać, by specjalizacje zawodowe w zadowalający sposób spełniały przypisaną im rolę.

Podejmowane w ramach psychoterapii działania i stosowane techniki mają, rzecz jasna, swoje uzasadnienie w określonej teorii psychoterapeutycznej, w której powinny być ukorzenione. Oznacza to, że w procesie psychoterapii terapeuta proponuje konkretne rozwiązania konkretnych problemów, a charakter i istota sugerowanych sposobów postępowania wynika ze specyfiki nurtu terapeutycznego, jaki reprezentuje ten akurat specjalista. Na temat wyboru nurtu terapeutycznego wypowiem się przy innej okazji, w tym miejscu wspomnę tylko, że każdy klient powinien próbować znaleźć odpowiedni dla siebie sposób teoretycznego i terapeutycznego ujęcia przeżywanych problemów.

Idąc dalej powiedzieć można, że psychoterapia to dość szczególny przypadek działań podejmowanych w kierunku rozwoju osobistego. Uważam, że wszelkie rodzaje psychoterapii powinny spełniać ten warunek. Jeśli w procesie terapii pacjent odnotowuje osobisty rozwój, to sama psychoterapia staje się siłą rzeczy sensowną, choć oczywiście głównym celem jest zawsze rozwiązanie określonego problemu, z którym klient przychodzi do terapeuty.

Czy psychoterapia naprawdę działa?

Jako człowiek pragmatyczny to pytanie uważam za najważniejsze. Szczerze powiem, że problem ten od lat budzi moje największe wątpliwości, sam bowiem często zastanawiam się, czy psychoterapia działa, albo inaczej – czy działa bardziej lub lepiej, niż jakiekolwiek inne, nie będące akurat psychoterapią formy wsparcia. Problem ten jest oczywiście na bieżąco weryfikowany badawczo, albo raczej podejmowane są w tym kierunku mniej lub bardziej udane wysiłki. Jak to w psychologii – ilu badaczy, tyle różnych wyników, zaś interpretacja uzyskiwanych rezultatów czasami tendencyjnie zmierza w kierunku pożądanych przez konkretnego autora wniosków. Zwolennicy psychoterapii uzyskują więc wyniki zgoła odmienne, niż jej przeciwnicy.

Miałem okazję poznać relacje wielu osób, które po odbyciu psychoterapii odczuły wielką ulgę, odnotowały pozytywne zmiany we własnym życiu, a nawet stwierdziły znaczącą poprawę własnego stanu psychicznego. I nie mam najmniejszych podstaw, by wątpić w autentyczność tego rodzaju deklaracji. Słyszałem też mnóstwo pochlebnych opinii na temat konkretnych specjalistów, co oznacza, że psychoterapię można uprawiać w sposób naprawdę odpowiedzialny, celowy, pozytywny i owocny.

Wielką wartość ma z pewnością psychoterapia odwykowa. Znam masę osób, które wyszły z nałogu głównie dzięki udziałowi w profesjonalnie prowadzonym leczeniu, bo uzależniony pacjent nie jest w stanie sam, w drodze nagłej iluminacji pojąć wszystkich związanych z nałogiem zjawisk i problemów.

W ostatnich czasach moją uwagę zwraca coaching (idiotycznie brzmiące słowo, ale do tej pory nikt nie znalazł chyba sensownego, polskiego odpowiednika) i bardzo ciekawe, stosowane na jego gruncie techniki. Coaching, rozumiany jako forma specjalistycznego poradnictwa, jest moim zdaniem szczególnie wartościowym pomysłem na osobisty rozwój pod okiem profesjonalnie przygotowanego przewodnika, ale w oparciu głównie o własne zasoby, wiedzę, samoświadomość i potencjał wzrostowy. Tego typu współpraca nie jest, rzecz jasna, psychoterapią ale głównie ze względu na postulat rozwoju osobistego, któremu coaching służy, ta forma wsparcia wydaje mi się w tym miejscu szczególnie wartą wspomnienia. Problemem, podobnie jak w psychoterapii może być to, że coachem, pod odbyciu stosownego szkolenia zostaje często osoba zupełnie przypadkowa, nie dysponująca żadnym sensownym, kierunkowym wykształceniem ani doświadczeniem zawodowym. Towarzyszy mi jednak uzasadniona (jak sądzę) nadzieja, że rynek usług sam bardzo skutecznie odsiewa patałachów od profesjonalistów, bo ci ostatni promowani są po prostu przez wysoką jakość świadczonych usług.

Z mojego punktu widzenia coaching ma jeszcze jeden, duży i ważny walor. Stosowane na jego gruncie techniki pracy mają bardzo racjonalny i przejrzysty charakter, nie przywodzą na myśl czarów, z którymi kojarzy mi się wiele technik psychoterapeutycznych.

Wielkie zalety mają według mnie wszelkie poradniki radzenia sobie z problemami znanymi przez autorów z własnego doświadczenia. W ostatnich czasach spotkałem takich pozycji dużo i wiele z nich napisanych jest bardzo rozsądnie, przystępnie a przede wszystkim z wykorzystaniem wiedzy sensownej i wartościowej, bo nabytej przez piszącego w drodze trudnej życiowej praktyki. Poradniki tego typu są często dostępne w formie amatorsko przygotowanych, sprzedawanych w Sieci e-booków, i jest to jeszcze jedno silne potwierdzenie wielkiej wartości Internetu jako medium. Gdyby nie ten sposób promocji i dystrybucji, autor zestarzałby się lub zdążył umrzeć, zanim przekonałby jakiekolwiek zgrzybiałe, niepostępowe i gnuśne, tradycyjne wydawnictwo do własnego, wartościowego pomysłu.

W trakcie końcowych lat studiów miałem okazję realizować rozmaite, związane z psychoterapią i poradnictwem kursy. Zajęcia miały dość różnorodny charakter, zazwyczaj jednak prowadzone były przez osoby mogące się w danym zakresie pochwalić bogatym doświadczeniem praktycznym. To chyba wtedy nabrałem towarzyszącego mi do dzisiaj, a trudnego do wykorzenienia przekonania, że psychoterapeuci to bardzo często ludzie sami permanentnie potrzebujący psychoterapii. Prowadzący zajęcia czasem zachowywali się co najmniej dziwnie, a przede wszystkim dość irytująco, głównie ze względu na demonstrowane postawy przenikliwej wszechwiedzy, skłonność do dzielenia włosa na czworo, doszukiwania się dziwnych symboli i znaczeń w każdym mrugnięciu, ziewnięciu i kiwnięciu palca. Czasami ze zgrozą słuchałem o najbardziej udziwnionych i zawiłych teoriach, mających jakoby wyjaśniać zaistniałe u pacjentów objawy. Co ważne – duża część słuchaczy (zapewne byli to gorąco zaangażowani kandydaci na przyszłych psychoterapeutów) doskonale wpasowała się w ten klimat, intelektualnie podążając za pijanym krokiem tego czy innego wykładowcy. Pamiętam też, że do wszelkich związanych z psychoterapią zajęć wyjątkowo chętnie garnęli się studenci słabi (w sensie osiągnięć edukacyjnych), zagubieni i nieporadni, czasami nawet całkiem otwarcie przyznający się do poważnych problemów natury emocjonalnej. Miewam wrażenie, że świadczenie usług psychoterapeutycznych dla wielu osób jest sposobem na podniesienie własnej samooceny i samopoczucia, co znajduje odzwierciedlenie w naszych zawodowych żartach, w myśl których jeśli psychoterapia komukolwiek pomaga, to zapewne wyłącznie samemu psychoterapeucie. Sądzę, że odbywa się to na zasadzie: „skoro pomagam innym, to pewnie sam doskonale sobie radzę” i wynika z prostego, łatwego do zaobserwowania faktu, że udzielanie porad innym osobom znakomicie wpływa na samopoczucie samego doradcy.

Wyjątkowo dobrze pamiętam zajęcia z zakresu systemowej terapii rodzin. Ćwiczenia prowadził wielki w tym temacie autorytet, znany w Polsce i poza jej granicami psychiatra. Choć klimat samych zajęć był pozytywny, a wykłady dość ciekawe, część praktyczna całego kursu do dzisiaj wzbudza moje jak najdalej idące wątpliwości. Podczas warsztatów oglądaliśmy między innymi nagrania sesji z uczestniczącymi w terapii rodzinami. Pamiętam kilka (albo kilkanaście) obejrzanych spotkań z jedną z krakowskich rodzin. Miałem wielką ochotę zapytać prowadzącego, co właściwie wydarzyło się od pierwszej, do ostatniej sesji, poza pustym gadaniem właściwie o niczym. Takie po prostu były moje odczucia – członkowie trzyosobowej rodziny wzajemnie wymieniali pewne zarzuty, narzekali na istniejący stan rzeczy, psychoterapeuta zaś właściwie nie zabierał głosu, ograniczając się głównie do dystyngowanego kiwania głową, wydawania znaczących chrząknięć i, od czasu do czasu, rysowania dość oryginalnych wykresów na ustawionej w pokoju, papierowej tablicy. Czasami, bez wielkiego powodzenia, usiłowałem ukrywać narastające rozbawienie, a w końcu zniechęcenie i rozczarowanie praktyczną stroną psychoterapii. Przyznam szczerze, że gdybym sam miał płacić za tego typu spotkania, szybko zażądałbym zwrotu poniesionych kosztów. Nie chodzi o to, że nie był widoczny jakiś spektakularny, akrobatyczny efekt. Chodzi o czczą, pustą gadaninę o przysłowiowej dupie Maryni i o postawę prowadzącego, który w tym wszystkim wydawał się być człowiekiem kompletnie bezradnym, bez pomysłu na ewentualną pomoc, po którą przecież przyszła obserwowana przez nas rodzina.

Psychoterapeutom i kandydatom na psychoterapeutów zarzucam także skłonność do komplikowania świata i dodawania kosmicznej ideologii do najbardziej prozaicznych, codziennych spraw. Czytając artykuły na temat przemysłu porno albo wywiady z gwiazdami tej branży nie mogłem czasem uwierzyć, że z filmowania seksu uczynić można tak zawiłą filozofię, a pracę aktora erotycznego podnieść do rangi dyscypliny specjalistycznej. Jednak… można! Słuchając niektórych psychoterapeutycznych wywodów bywam pod wielkim wrażeniem, że do najdrobniejszej bzdury dorobić można tak zagmatwaną interpretację. Myślę, że jest to zjawisko występujące w każdym zawodzie: „uczyńmy z naszego fachu wielką filozofię, by nasi klienci wiedzieli, za co nam płacą i by mieli świadomość, dlaczego jesteśmy tak wybitnymi specjalistami”. Psychoterapeuci, zwłaszcza pewnych szczególnych nurtów, wyróżniają dziesiątki niewiarygodnie zaawansowanych, czasem cudacznych metod i technik psychoterapii. Ja, jako zwykły śmiertelnik podejrzewam, że często są to efektownie wyglądające, dziwaczne wymysły, nie mające żadnego praktycznego zastosowania. Wydaje mi się, że techniki takie to po prostu różne wariacje wspierającej rozmowy i że właśnie do tego w istocie sprowadza się psychoterapia.

Wielu klientów psychoterapeuty opowiadało mi również o pewnych nadużyciach, polegających na przykład na nadmiernej, niechcianej i nieakceptowanej przez pacjenta ingerencji w sprawy prywatne. Terapeuci miewają też nieco dziwne, nawet z punktu widzenia kultury osobistej zwyczaje, jak choćby ustawianie tykającego zegarka tuż przed nosem zdezorientowanego pacjenta celem przypomnienia mu, że płaci za godziny, a czas mija. Słyszałem o przynajmniej kilku, niezależnych od siebie takich przypadkach. Wielkim utrapieniem wielu osób bywają także terapeuci z powołania, z psychoterapią nie rozstający się w żadnym momencie swojego mesjanistycznego życia, ani na pogrzebie, ani na weselu, ani pod prysznicem. Tacy pomagacze usiłują natrętnie pomagać wszystkim, na każdym kroku i w każdej sytuacji, niezależnie od tego, czy napotkana akurat osoba potrzebuje/oczekuje/chce/wymaga/życzy sobie (...) wsparcia i psychoterapii. Zjawisko to bywa (i słusznie!) tematem wielu anegdot, kpin i żartów (choćby popularne, ironiczne chcesz o tym porozmawiać...?). Czasami jednak miewa również bardzo negatywny wpływ na wizerunek zawodu psychologa czy psychoterapeuty w ogólnym odbiorze społecznym. Wydaje mi się, że tacy nawiedzeni, całodobowi ratownicy to właśnie osoby, o których wspomniałem powyżej - psychoterapeuci permanentnie potrzebujący własnej psychoterapii.

W każdym zawodzie działają artyści, rzemieślnicy i partacze, przy czym ocena wartości dostarczanej usługi jest zawsze rzeczą bardzo względną i subiektywną. Zdarza się często, że ten sam specjalista jest zupełnie inaczej odbierany przez różne, korzystające z poradnictwa czy psychoterapii osoby. Według mnie niezwykle ważne jest, by dobrać psychoterapeutę dopasowanego nie tylko z punktu widzenia reprezentowanej orientacji zawodowej czy teoretycznej, ale także odpowiadającego pacjentowi charakterologicznie czy nawet światopoglądowo. A takie dopasowanie jest często po prostu kwestią dłuższych poszukiwań.

Wydaje mi się, że jak zwykle najwięcej zależy od istniejącego po obu stronach relacji nastawienia. Jeśli profesjonalny, rzetelny i rzeczowy psychoterapeuta ma okazję współpracować ze zdyscyplinowanym i zmotywowanym do zmiany pacjentem, cała rzecz z pewnością staje się wartą zainwestowanych sił i środków. Znam wiele osób, którym psychoterapia pomogła i jeśli pomogła, to chyba najważniejszy jej cel został osiągnięty.

Cieszy mnie także, że z upływem lat studia psychologiczne kończy wielu ludzi zdolnych i dobrze wykształconych, a przy tym konkretnych, rozsądnych i mocno stojących na ziemi, patrzących na życie z realnej i trzeźwej perspektywy. Jako obserwator z zewnątrz za największe nieszczęście środowiska zawodowego psychoterapeutów uważam znaczny odsetek nawiedzonych szamanów i wróżek, czyli błądzących w oparach absurdu, zagubionych i nieszczęśliwych psychologicznych eksponatów muzealnych, dla których nieudolne próby pomagania innym zdają się być niezawodnym sposobem na wszelkie własne bolączki.

Bliski kontakt dwóch osób

Terapeutyczny kontakt pomiędzy dwiema osobami jest jedną z najbardziej intymnych sytuacji międzyludzkich, jakie jestem sobie w stanie wyobrazić. Profesjonalnie, według wszelkich zasad sztuki i w sprzyjającym klimacie prowadzona psychoterapia jest bardzo szczególnym przypadkiem interpersonalnego przepływu emocji. Wspierająca obecność drugiego człowieka jest zawsze czynnikiem leczącym i czasami nawet osoba nie mająca nic wspólnego z psychoterapią bywa doskonałym wsparciem. Również w sytuacjach skądinąd wymagających interwencji specjalistycznej. Dojrzały emocjonalnie, doświadczony i dobrze wykształcony psychoterapeuta wnosi jednak cenne, profesjonalne rozwiązania, których z natury rzeczy nie może dostarczyć osoba nie dysponująca kierunkowym wykształceniem. Powinien go także cechować dystans i bezstronność, których często brak osobom znanym pacjentowi prywatnie.

Profesjonalna pomoc w rozwiązywaniu określonych problemów

Zawodowy psychoterapeuta ma za sobą wiele lat kształcenia się w kierunkach naukowych z zasady związanych z pomaganiem ludziom. Nauki społeczne dysponują wieloma skutecznymi i sprawdzonymi technikami radzenia sobie, a poszczególne propozycje terapeutyczne są na bieżąco poddawane rozmaitym badaniom. Jest wielce prawdopodobne, że w kontakcie ze specjalistą otrzymasz konkretną propozycję rozwiązania problemu i to jest oczywiście handlowy sens psychoterapii – płacąc, kupujemy usługę określonej wartości.

Wentyl emocjonalny

Często bywa tak, że psychoterapeuta jest dla swojego klienta przyjacielem, któremu można się po prostu wygadać. Nie ma w tym, jak sądzę, nic złego. W tym przypadku psycholog czy lekarz staje się po prostu „profesjonalnym przyjacielem” i spotkałem się z wieloma opiniami osób, które wizytę u psychoterapeuty traktują właśnie w ten sposób - jako okazję do swobodnej pogawędki, w komfortowej atmosferze i z pełną gwarancją dyskrecji. Czasami takie spotkania mogą skutkować także konkretnymi rozwiązaniami, mimo, że ich cel jest w pewnym sensie nawet czysto towarzyski.

Możliwość konfrontacji problemu z osobą bezstronną

Ile osób, tyle opinii, a finalnie jakąś decyzję i tak musisz podjąć sam. Z przyjacielskich porad wynika często więcej kłopotu niż pożytku – zasada ta dotyczy głównie zaangażowanych, amatorskich doradzaczy, a takich nie brak w żadnym środowisku. Są to osoby doradzające zawsze i wszystkim wokół, wyjątkowo łatwo formułujące odkrywcze, złote myśli („powinnaś go dawno rzucić, moja droga, już Arystoteles pisał, że…”, „nie martw się, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło…” itd.), a ich popisowym numerem o zapewne największej wartości terapeutycznej jest bezcenne: „nie martw się, wszystko będzie dobrze!”. Zazwyczaj szybko zauważyć można, że tego rodzaju doradzacze są w stanie nad wyraz skutecznie posprzątać podwórka wszystkie, poza swoim własnym. Zauważyłem, że na wychowaniu dzieci najlepiej znają się bezdzietni, a na małżeństwie – single. Nadmiernie pijących wyjątkowo chętnie pouczają ludzie codziennie pijani do nieprzytomności, a najwybitniejszymi ekspertami w zakresie naprawiania intymnych relacji uczuciowych bywają osoby wielokrotnie rozwiedzione. Domorosłym pomagaczom wyjątkowo trudno jest utrzymać konieczną perspektywę – często są to osoby z tych czy innych względów silnie przeżywające związane ze sprawą (i nie tylko), najrozmaitsze emocje.

Inaczej rzecz ma się z psychologiem czy psychoterapeutą. Jest to osoba profesjonalna, postronna i nie zaangażowana w twoje osobiste sprawy, zazwyczaj również nie znająca cię osobiście. W ocenie twoich problemów towarzyszy jej znaczny, specjalistyczny dystans, a twoje osobiste sprawy prywatnie nie mają (nie powinny mieć!) dla niej żadnego znaczenia.

Z drugiej strony wiadomo, że również psychoterapeuta jest istotą ludzką, wrażliwą, reaktywną, podatną na różne stany uczuciowe. Należy więc pamiętać, że pełna emocjonalna obojętność jest rzeczą nie tylko niemożliwą, ale i niepożądaną. Bez emocji nie istnieje motywacja, nie doświadczając określonych uczuć psychoterapeuta nie byłby więc na przykład zainteresowany niesieniem komukolwiek pomocy.

Warto wspomnieć, że trudno jest liczyć także na neutralność światopoglądową psychoterapeuty. W pobożnej teorii nieraz zakłada się, że terapeuta powinien być osobą całkowicie bezstronną i nie wnoszącą w proces kontaktu psychologicznego żadnych szczególnych przekonań czy uprzedzeń. W toku bliższej i bardziej wnikliwej analizy tego problemu okazuje się jednak, że neutralność światopoglądowa psychoterapeuty jest zjawiskiem nie tylko niemożliwym, ale także niepożądanym (polecam Czytelnikowi doskonały artykuł Bogusława Włodawca pt. Mit neutralności światopoglądowej psychoterapeuty – można nie tylko wiele się dowiedzieć, ale także zdrowo się pośmiać…). Poza wszystkim należy w podsumowaniu stwierdzić, że psychoterapia to bardzo złożony i wieloaspektowy problem. Zagadnienia takie, jak wybór psychoterapeuty czy cechy dobrego specjalisty podejmę w kolejnych artykułach już niebawem.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

piątek, 12 września 2014

O psychoterapii

O psychoterapii


Autor: Natalia Kwiatkowska


Z jednej strony obserwujemy coraz większe zapotrzebowanie na psychoterapię w społeczeństwie, z drugiej coraz większe zainteresowanie profesją psychoterapeuty. Poniżej kilka praktycznych uwag na temat.


Z punktu widzenia psychoterapeuty

Dlaczego wybór miejsca kursu psychoterapii jest ważne? Kurs psychoterapii trwa 4 lata. Oznacza, to że decyzja o jego wyborze zwiąże nas z danym miejscem i ludźmi na cały ten okres. Jest to zatem decyzja ważna, tym bardziej że w tym też gronie poznamy ludzi, z którymi w przyszłości będziemy współpracować. Wymienić można też kilka dodatkowych kryteriów, które warto sprawdzić przed wyborem szkoły. Tak więc warto ustalić czy w szkole realizowany jest jednolity model teoretyczny czy też stawia się na eklektyzm. Druga formuła pasować będzie w większym stopniu umysłom elastycznym, a jeśli chcemy zdecydować się na konkretną szkołę teoretyczną, to najlepiej taką, która w największym stopniu odzwierciedla nas samych.

Z punktu widzenia potrzebującego pomocy

Niestety rynek pomocy psychoterapeutycznej nie jest wolny od hochsztaplerów czy też ludzi, którzy oferują pomoc, a nie posiadają do tego stosownych kompetencji. Jak się więc ustrzec przed trafieniem na kogoś, kto nie posiada stosownych uprawnień i kompetencji w materii tak delikatnej jak ludzka psychika? Istnieją różne opinie na ten temat, które często rodzą kontrowersje w środowisku. Linia sporu przebiega wzdłuż osi: szkolenie czy do tego certyfikat? To, że do wykonywanego odpowiedzialnie zawodu psychoterapeuty potrzebne jest ukończenie 4-letniego kursu psychoterapeutycznego jest poza dyskusją. Problem pojawia się wraz z pytaniem: czy konieczne jest posiadanie certyfikatu, którego zdobycie dość drogo kosztuje? Uzyskanie certyfikatu od Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego lub od Polskiego Towarzystwa Psychologicznego jest rekomendowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Oba Towarzystwa rekomendują konkretne kursy, które umożliwiają następnie certyfikowanie zdobytych umiejętności. Jest to ścieżka wskazana, ale nie jedyna. Bowiem osoba, która ukończyła 4-letni kurs psychoterapii o dobrej renomie, może także być wyśmienitym psychoterapeutą i to bez posiadania certyfikacji. Ostatecznie leczy nas człowiek, a nie papier. Zdecydowanie jednak warto unikać osób, które oferują pomoc, a nie ukończyły 4-letniego kursy psychoterapii.


szkolenia w psychoterapii

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Kim tak naprawdę jest psychoterapeuta?

Kim tak naprawdę jest psychoterapeuta?


Autor: Maria Nowak


Jeszcze tak niedawno osoby z zaburzeniami psychicznymi izolowało się od społeczeństwa. W najlepszym wypadku tolerowało się je, w najgorszym... No właśnie.


Obecnie słowa takie jak depresja czy nerwica nie budzą już tak gorących emocji, choć od całkowitej tolerancji jesteśmy jeszcze daleko. Nigdy jednak nie wiadomo, kiedy w naszej rodzinie, czy gronie znajomych pojawi się jedna z wyżej wymienionych dolegliwości.

Co wtedy zrobić?

Na pewno nie panikować, ale zwrócić się o pomoc do specjalisty. Tak, jak różne są charaktery pisma, różne linie papilarne, tak różne, zależne od każdej ludzkiej jednostki, mogą być dolegliwości psychiczne. By je odpowiednio rozeznać i znaleźć na nie sposób, warto wybrać drogę psychoterapii. Ważne jest, by sobie uświadomić, że psychoterapeuta, do którego się udamy po pomoc, nie jest niestety czarodziejem.
Nie rozwiąże naszych problemów jednym pstryknięciem palca.
Psychoterapia, jakiej się poddaje cierpiąca osoba to przede wszystkim proces, czasem trudny, wymagający cierpliwości, zarówno strony pomagającej, jak i oczekującej wsparcia.

Psychoterapeuta to niezwykłe lustro, w którym możemy się przejrzeć. Niezwykle o tyle, że zobaczymy w nim nasze odbicie takim, jakim jest naprawdę, a nie takim, jakim się nam wydaje. Osoba, która będzie pomagała przejść przez bieżące problemy, odbywa razem z nami podroż w przeszłość, by znaleźć źródło obecnych dolegliwości. Jest naszym towarzyszem i przewodnikiem, ale to od nas zależy, którą drogę wybierzemy.

Psychoterapia ma za zadanie ukierunkować nasze myślenie tak, by w chwili obecnej i w przyszłości nauczyć się wybierać to, co jest dla nas dobre. Pierwsze spotkania mogą być trudne, ale z czasem gabinet terapeutyczny stanie się azylem i miejscem kojarzącym się z obieraniem właściwego azymutu. Każdy z nas ma jakąś dolegliwość, mniej lub bardziej widoczną. Jeden ma problemy ze stawami, drugi cukrzyce, trzeci zbyt dużą wrażliwość.
To normalne, że wszystkie te osoby potrzebują odpowiedniej, dopasowanej do nich pomocy, by żyć jako szczęśliwi i spełnieni ludzie.
Warto o tej potrzebie pamiętać i pójść właściwą, własną drogą.


Więcej informacji o terapii psychologicznej znaleźć możesz na www.terapia-lublin.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

O osobach depresyjnych

O osobach depresyjnych


Autor: Psychoterapia24


Dlaczego stajemy się depresyjni? Twórca bioenergetyki - Lowen - w odpowiedzi bierze pod uwagę: 1. charakter kontaktu z rzeczywistością, 2. znaczenie iluzji dotyczących przyszłości, 3. poszukiwanie wsparcia na zewnątrz. Zaburzenia depresyjne dotyczą fizycznego i psychicznego poziomu funkcjonowania.


Nieprawdziwe jest przekonanie, że można depresję lokalizować wyłącznie w umyśle – ignoruje się wtedy fakt, że życie we wszystkich przejawach jest także zjawiskiem fizycznym. Depresyjne zaburzenia osobowości są „chorobą emocjonalną”, a emocje mają podłoże zarówno psychiczne i fizyczne. Zaburzenia emocjonalne angażują dwa poziomu osobowości: ruchy ciała odnoszące się do poziomu fizycznego i percepcję zachodzącą w sferze umysłowej. Cierpienie osób z depresją pochodzi z depresji ich ducha, w co uwikłane są także problemy związane z aktywnością ruchową, jak i konflikty emocjonalne.

Osoby depresyjne mają słaby kontakt z rzeczywistością, z tym, co dzieje się tu i teraz. Ich życie jest opanowane przez przeszłość. Można powiedzieć, że zaprzeczają teraźniejszości. Obserwując wszelkie reakcje osoby depresyjnej, można dojść do przekonania, że jej postawy i zachowania przenika nierzeczywistość. Jaka jest geneza tego stanu rzeczy? Przeżyte w dzieciństwie traumatyczne doświadczenia lub utrata ważnych wartości podkopują poczucie bezpieczeństwa i samoakceptację człowieka. Sposobem radzenia sobie z takimi przeszłymi doświadczeniami jest tworzenie określonych wyobrażeń na temat przyszłości. Osoba, która przeżyła w dzieciństwie odrzucenie, będzie kształtowała obraz przyszłości pełen akceptacji i aprobaty ze strony innych ludzi. Zwalczenie dziecięcego poczucia bezradności i bezsilności może polegać na wyobrażaniu sobie siebie w przyszłości jako osoby władczej, posiadającej moc i kontrolę nad innymi. Fantazje na temat przyszłości kompensują złe doświadczenia z przeszłości. Umysł człowieka z wyobrażeniach i marzeniach na jawie zmienia się w niewygodną i nie dającą się zaakceptować rzeczywistość. Znaczna część energii takiej osoby zostaje poświęcona na rozbudowywane przez własne ego fantazje i marzenia. Te wyobrażenia natomiast stają się nierealnymi celami, których realizacja jest, obiektywnie rzecz biorąc, nieosiągalna.

Można powiedzieć, że reakcje depresyjne występują u osób stawiających sobie nierealne cele, źle ugruntowanych w rzeczywistości, kierujących się w życiu iluzjami. Zjawisko depresji jest procesem energetycznym, związanym z poczuciem własnej godności. Reakcja depresyjna demobilizuje człowieka, jego uczucia opanowane są prze poczucie bezradności. Depresja jest formą emocjonalnego i psychologicznego umierania. Osoby depresyjne tracą pragnienie życia. Popełniane przez tych ludzi samobójstwa mają wielorakie, nieświadome motywy.


Terapeuta Wrocław

psychoterapia24.com.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kryzysy psychiczne

Kryzysy psychiczne


Autor: MD


Kryzysy są powszechnym doświadczeniem każdego z nas. Potencjalnie mogą one być wydarzeniami rozwojowym, niosącym pozytywne zmiany. Czasem jednak przechodzenie kryzysów wymaga wsparcia psychologa lub psychoterapeuty.


Każdy z nas zmagał się, mierzy obecnie lub będzie mierzył się w trakcie swojego życia z kryzysem. W swojej definicji kryzys jest nie tylko okresem załamania czy czasowego pogorszenia własnego położenia, ale także jest uznawany za punkt przełomowy, będący sygnałem do przekształcenia ku lepszemu lub ku gorszemu.

Występują dwa typy kryzysów, każdy z nich ma inną specyfikę. Dominuje rozróżnienie na kryzysy rozwojowe i sytuacyjne. Kryzysy dotyczące rozwoju są nieodzowną częścią bytowania człowieka. Zachodzą przez większość życia człowieka, często przyczyniając się do transformacji w sferze pełnionych ról społecznych czy realizowanych powinności. Mimo, iż ich wystąpienie nie jest niezwykłe, to współistnieje z nimi stres obejmujący konieczność przeżycia pewnej metamorfozy. Pisząc o kryzysach rozwojowych mamy na myśli, m.in. początek edukacji lub przejście do innej szkoły w dzieciństwie, dorastanie i pierwsze miłości nastoletnie, pójście na studia, założenie rodziny, ślub w latach wczesnej dorosłości, a w starości okres akceptacji przemijania, opuszczaniem domu przez dzieci, starzenie się, przechodzenie na emeryturę. Z czasem duża część z tych wydarzeń przytrafia się każdemu z nas. Jeśli chodzi o kryzysy sytuacyjne nie są naturalną składową życia jednostki, są zaburzeniami w jego przebiegu. Nierozerwalnie występuje z nimi niepokój związany z koniecznością wdrożenia w życie nieprzewidywanej zmiany. Takie kryzysy mogą być wywołane przez uczestnictwo w wypadku drogowym, przeżycia klęski żywiołowej, doświadczenie przestępstwa lub agresji ze strony innych podczas napadu, porwania, wymiany ognia, gwałtu.

Różne osoby, odmiennie zmagają się z przeżywanymi kryzysami. Niektórzy potrafią wynieść z niego dużo korzyści, przyjąć zmiany i żyć szczęśliwie. Niektórzy mają problem z radzeniem sobie w takich okolicznościach, zwłaszcza kiedy kryzys przyszedł niespodziewanie lub kiedy dookoła brakuje bliskich pomagających w tym trudnym czasie. W takich sytuacjach przydatna może być psychoterapia. Psycholog we Wrocławiu zapewnia pomoc osobom cierpiącym z powodu zaburzeń psychicznych oraz doświadczającym kryzysów. Terapia poznawcza może okazać się pomocna w pokonywaniu dezadaptacyjnych myśli towarzyszących kryzysom, które blokują wyjście z nich. Z kolei terapia behawioralna, wpłynąć może na zaburzenia zachowania, które w trakcie kryzysu mogą objawić się np. w formie nadmiernego picia alkoholu i środków uspokajających, agresji lub obniżonego nastroju i destruktywnie wpływać na podtrzymywanie kryzysu.


Psycholog Wrocław- zapewniamy kompleksową pomoc psychologiczną i psychoterapeutyczną w przypadku doświadczania kryzysów oraz innych problemów psychologicznych.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wsparcie psychologa

Wsparcie psychologa


Autor: Grażyna Lisicka


Coraz częściej ludzie korzystają z pomocy psychologicznej. Wydaje się ona niezbędna tam gdzie nasz umysł natrafia na różnego rodzaju bariery, których nie możemy później pokonać. Częstsze korzystanie z rad psychologa jest spowodowane ze wzrostem zachorowań na depresje oraz inne schorzenia psychologiczne.


Zaburzenia psychiczne oraz depresja mają swoje podłoże głównie w stresie oraz w tłumieniu swoich emocji. Wyolbrzymianie problemów oraz przejmowanie się nimi na każdym kroku doprowadza do złego samopoczucia. Częste tłumienie emocji oraz brak okazji do rozmowy o problemach jest prostą drogą do nabawienia się depresji.

Obecnie nawet dzieci wysyła się do gabinetów psychologicznych. Są to najczęściej dzieci, które mają problemy z koncentracją, oraz są nadpobudliwe. Wśród dzieci coraz częściej stwierdza się chorobę taką jak ADHD. Jest to zespół nadpobudliwości ruchowej. Często leczy się go u dzieci, ponieważ to one są narażone najbardziej na jego występowanie. Depresja i zaburzenia psychiczne zostały uznane za choroby cywilizacyjne. To właśnie postęp cywilizacyjny i szybkie tempo życia powoduje, że zwyczajnie nie nadążamy za światem i za tym co się w nim dzieje. Często mamy problem też z zaakceptowaniem tego co nam nie odpowiada, nie umiemy pogodzić się z pewnymi rzeczami i dlatego zamykamy się w sobie. Nie oglądając się nawet nie zauważamy tego kiedy wpędzamy się w depresję.

Leczenie depresji powinno się rozpocząć, od wizyty u specjalisty. Psycholog porozmawia z nami, ustali podłoże naszego stanu lękowego, a następnie pomoże nam wydostać się z depresji. Przepisze nam tez odpowiednie leki dzięki, którym trochę się wyciszymy i przejdziemy przez stres i problemy z wielkim spokojem, którego nam na co dzień brakuje. Depresja może zniszczyć nam życie. Możemy jednak się temu sprzeciwić podejmując specjalistyczną terapię i pracę nad sobą. Powodzenie podejmowanej terapii zależy tylko i wyłącznie od nas. To my musimy chcieć sobie pomóc, ponieważ jeśli nie będziemy tego umieli to niestety stan depresyjny nigdy nie ustąpi. Podejmując leczenie terapią psychologiczną musimy być konsekwentni i czuć w sobie chęci do życia. Kiedyś bagatelizowano stany lękowe i depresyjne. W dzisiejszych czasach jest inaczej, widać ze jest to poważny problem, który może dotknąć każdego człowieka. Jeśli zdarzy się tak, że już dosięgnie nas depresja nie możemy tego bagatelizować i poddawać się jej. Koniecznie trzeba z nią walczyć i przeciwstawiać się jej oraz podejmować leczenie psychologiczne, aby nasze życie nie było zniszczone.


psycholog Toruń

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

sobota, 12 kwietnia 2014

Problemy psychologiczne

Problemy psychologiczne


Autor: MD


We współczesnych czasach, w szybkim tempie wzrasta liczba dorosłych i dzieci narzekających z powodu problemów psychologicznych. Wedle wyliczeń Ministerstwa Zdrowia, co czwarty człowiek w Polsce będzie na pewnym etapie życia cierpiał na trudności emocjonalne.


We współczesnych czasach, w szybkim tempie wzrasta liczba dorosłych i dzieci narzekających z powodu problemów psychologicznych. Wedle wyliczeń Ministerstwa Zdrowia, co czwarty człowiek w Polsce będzie na pewnym etapie życia cierpiał na trudności emocjonalne. Najczęściej spotykamy zaburzenia nastroju, dotyczące lęku oraz związane z uzależnieniami. Mimo wysokiego wskaźnika występowania zaburzeń w polskim społeczeństwie występuje wiele fałszywych przekonań dotyczących przyczyn ich występowania oraz sposobów manifestowania się. Jedną z najbardziej fałszywych postaw jest odsuwanie ludzi cierpiących z powodu trudności psychologicznych, która najczęściej jest rezultatem lęku i braku wiedzy. Zazwyczaj mówi się w tym kontekście o słabości psychologicznej, niedojrzałości, a też uzasadnionej karze. Przekonania te są nieprawdziwe. Sprawiają też, że poszukiwanie pomocy, jaką jest psychoterapia, łączy się z jeszcze większym wstydem oraz poczuciem winy.

Etiologia
Po dzień dzisiejszy nie odkryto jednego czynnika, który powoduje trudności psychologiczne. W tym momencie najpopularniejszą ideą jest tzw. model biopsychospołeczny, zgodnie z którym zaburzenia emocjonalne są związane z czynnikami psychologicznymi, biologicznymi, społecznymi i osobowościowymi. Nie sposób znaleźć więc jednej drogi prowadzącej do zachorowania, lecz mówimy o równoczesnym występowaniu powyższych składników. W praktyce znaczy to potrzebę indywidualnej analizy powstania problemów pacjenta przez zebranie rzetelnego wywiadu obejmującego okres od narodzin do momentu zgłoszenia się na wizytę ze specjalistą zajmującym się zdrowiem psychicznym, np. psychologiem, psychoterapeutą lub psychiatrą. Dzięki temu można szczegółowo ustalić trudności pacjenta i powody ich powstania, w taki sposób, aby możliwe było zaproponowanie najefektywniejszej formy leczenia.

Terapia
Mimo niezgodności co do przyczyn nabywania problemów psychologicznych zaproponowano szereg sposobów ich leczenia, co daje nadzieję na zwiększenie jakości życia i zmniejszenie bólu. Jedną z nich jest terapia poznawczo-behawioralna, której efektywność została udowodniona dzięki badaniom naukowym. Z jednej strony, akcentuje ona rolę myślenia w powstawaniu i utrzymywaniu się problemów emocjonalnych. To jak myślimy o sobie, o innych oraz o świecie nierozwerwalnie wpływa na to jak czujemy się fizycznie, jaki jest nasz nastrój oraz w jaki sposób się zachowujemy. Z drugiej strony, terapia poznawczo-behawioralna skupia się na modyfikacji szkodliwych zachowań człowieka na te, które są bardziej korzystne lub mniej dysfunkcjonalne.


Psychoterapeuta Wrocław - zapewniam konsultacje psychologiczne i indywidaulną terapię poznawczo-behawioralną.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak pomóc osobie z depresją?

Jak pomóc osobie z depresją?


Autor: Marlena Mendelewska


Czasem bywa i tak, że „zwykły dół” ciągnie się już za długo. Brakuje nam energii i jakiejkolwiek pasji w życiu. Przestaje nas cokolwiek cieszyć, a przyszłość wydaje się mieć czarne barwy. Właśnie wtedy powinniśmy zastanowić się, czy to aby nie jest ten czas, kiedy trzeba poprosić kogoś o pomoc w poradzeniu sobie z depresją.


Warto jednak zaznaczyć, że nie zawsze osoba cierpiąca na depresję jest w stanie samodzielnie zebrać w sobie tyle energii i odwagi, by udać się ze swoim problemem do specjalisty. Właśnie wtedy tak bardzo ważna jest pomoc najbliższych. Oczywiście – ostateczna decyzja powinna należeć do osoby, której pomoc ma być udzielana. Nie oznacza to jednak, że czasem stan tej osoby sprawia, że to właśnie osoby najbliższe kontaktują się ze specjalistą.

Co bardzo ważne – osobie cierpiącej na depresję nie pomogą tylko i wyłącznie leki. Owszem – są one bardzo często pomocne i lekarze korzystają z nich, aby ustabilizować stan pacjenta. Jednak to, czego taka osoba potrzebuje najbardziej to psychoterapia. Jeśli stany depresyjne mają się w przyszłości nie pojawiać ponownie – potrzebne jest solidne przepracowanie tematu i ustalenie, co tak naprawdę wywołuje w tym konkretnym przypadku depresję.

Takie wsparcie najbliższych będzie bez wątpienia pomocne i kojące dla chorej osoby. Pamiętajmy jednak, że czasem nasze najlepsze chęci mogą zostać źle odebrane. Otoczmy zatem chorego zrozumieniem i cierpliwością. Często słyszane porady „weź się za siebie” czy też „weź się w garść” – są chyba najgorszymi poradami, jakie można komuś dać. A już na pewno nie mają one żadnej mocy, która mogłaby pomóc. Wręcz przeciwnie – sprawiają, że chora na depresję osoba jeszcze bardziej zamyka się w sobie i coraz trudniej jest się jej zwrócić do kogoś po pomoc.

Okazujmy zatem ciepło i zrozumienie. Dobrze będzie, jeśli skontaktujemy się ze specjalistą i umówimy chorą osobę na psychoterapię. Jednak wywieranie jakiejkolwiek presji na chorego może przynieść zupełnie niezamierzone i nieprzyjemne skutki. Warto zatem dokładnie przemyśleć każdy nasz ruch i skutki, jakie może wywołać.


jeśli interesuje Cię psychoterapia - sprawdź nas na stronie

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Psychoterapia – czy warto?

Psychoterapia – czy warto?


Autor: Marlena Mendelewska


Zwykle jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że zawsze radzimy sobie świetnie w naszym życiu. Jednak czasem jedno wydarzenie może sprawić, że zupełnie tracimy kontrole nad naszym życiem. Czujemy się zagubieni i nie do końca wiemy, jak możemy sobie z tym poradzić.


Właśnie dla takich osób polecana jest psychoterapia. Jeszcze nie jest ona popularna w naszym kraju, a wiele osób wstydzi się poprosić o pomoc psychoterapeutę. Jednak uważam, że nie jest to najlepsza strategia. Psychoterapia (co udowodniono nie tylko w badaniach, ale przede wszystkim w praktyce) – pomaga.

Oczywiście - o pomoc trzeba umieć i chcieć poprosić. Dodatkową barierę może także stanowić brak umiejętności przyjmowania pomocy i wiary w to, że faktycznie ktoś może nam pomóc, a za jego działaniem nie kryją się ukryte przesłanki.

Zupełnie błędnie uznaje się, że psychoterapia jest dla osób słabych. Tak naprawdę wymaga wielkiej siły i odwagi, by przyznać się przed sobą samym, że nie zawsze jesteśmy w stanie poradzić sobie fantastycznie z problemami, jakie stawia przed nami życie. Co ważne – nie jest także prawdą, aby psychoterapeuta w jakikolwiek sposób określał, w jaki sposób mamy dalej żyć i jakie mamy podejmować decyzje.

Psychoterapeuta to tak naprawdę swego rodzaju towarzysz, który wysłucha i może tylko i wyłącznie naświetlić nam nasze problemy. Podaje on nam dłoń, jednak nigdy nie wydaje jakichkolwiek poleceń. Może on jedynie swoją wiedzą i doświadczeniem zadawać nam odpowiednie pytania i sprawić, że sami dojdziemy do tego, co tak naprawdę jest nam potrzebne, abyśmy poczuli się lepiej.

Zatem fałszywa wydaje się być także opinia, że terapeuta może nas od siebie uzależnić. Często spotykam się także ze zdaniem, że raz rozpoczęta terapia ciągnie się do końca życia, a człowiek nie jest już w stanie samodzielnie podejmować żadnej (nawet banalnej) decyzji. Cóż – taka sytuacja nie powinna nigdy zdarzyć się, jeśli współpracujemy z dobrym terapeutą. Właśnie z tego powodu przed rozpoczęciem psychoterapii musimy bardzo dobrze zapoznać się z kwalifikacjami i referencjami terapeuty.


więcej na: psychoterapia

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Psychoterapia ucieczką od problemów

Psychoterapia ucieczką od problemów


Autor: Michał Rostecki


Ludzie borykający się z przeróżnymi problemami natury psychicznej często zadają sobie, czy jest to już pora na wizytę u specjalisty. Taką osobą będzie wykwalifikowany i doświadczony psycholog, mogący fachowo zdiagnozować ich problem.


Kilkanaście lat temu bardzo popularną praktyką leczenia różnych zaburzeń psychologicznych były kuracje farmakologiczne czy zamykanie pacjentów w zakładach psychiatrycznych w celu dalszej obserwacji. Dopiero kategoryczne rozgraniczenie sfery psychicznej od psychiatrycznej sprawiło, że wiele chorób kwalifikowanych do tej pory jako schorzenia psychiatryczne przestało nimi być i zaczęto je leczyć metodami psychoterapii i terapii międzyludzkiej. Te dwie metody stały się więc niejako nowoczesną ucieczką od dotychczasowych problemów i formą rozwiązywania konfliktów w rodzinie, pracy, szkole czy po prostu między bliskimi sobie ludźmi.

Dzisiaj psychoterapeuta nie ma nic wspólnego z leczeniem zaburzeń natury typowo psychiatrycznej, zaś jego głównym obszarem pomocy jest rozwiązywanie zwykłych konfliktów międzyludzkich i naprawianie relacji na tym samym polu. Terapia odbywa się całkowicie z wyłączeniem różnych środków farmakologicznych, czyli lekarstw w formie tabletek czy zastrzyków. Wszystko przeprowadzone jest w formie psychoterapeutycznej rozmowy – czasami indywidualnych sesji z terapeutą, czasem w nieco większym gronie. Dzięki temu psycholog ma większy wpływ na swoich pacjentów i może skuteczniej kontrolować ich zachowania oraz łatwiej zdiagnozować ich problemy oraz przyczyny konfliktów.

Obserwacja pacjenta, który nie jest poddawany kuracji farmakologicznej, daje szybsze i skuteczniejsze efekty, ponieważ jego zachowanie jest wtedy całkowicie naturalne; dzięki temu psychoterapia ma niemałą przewagę nad leczeniem psychiatrycznym. Warto jednak dodać, iż psychoterapeuta nie jest w stanie rozwiązać wszystkich konfliktów i problemów w ciągu jednego spotkania. Z reguły potrzeba na to przynajmniej kilku sesji.


psycholog Wroclaw, psychoterapeuta Wroclaw, psychoterapia Wrocław

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy psychoterapia zmienia mózg? cz. III

Czy psychoterapia zmienia mózg? cz. III


Autor: Sebastian Szczepanowski


Badania na temat skuteczności psychoterapii prowadzone są od bardzo dawna. Sam Freud prowadził notatki dotyczące skuteczności jego analiz i interwencji, na podstawie których wyciągał wnioski i formułował tezy psychoanalizy.


Badania te kontynuował C. G. Jung w wielu swoich pracach, opisując, jak skuteczne były stosowane przez niego metody i sposoby interpretowania treści wnoszonych do procesu terapii przez pacjentów. Kolejni psychoanalitycy prowadzili swoje własne badania, notując i analizując mechanizmy zachodzące w procesie terapii i ich wpływ na poprawę zdrowia pacjentów. Nie były to pierwotnie badania w stricte naukowym ujęciu tego słowa, lecz rzuciły one pierwsze światło na efektywność działań psychoterapeutycznych. Można dyskutować nad ich naukową rzetelnością i znaczeniem.
Wątpliwości odnośnie rzetelności i trafności nie budzą za to badania prowadzone w zgodzie z naukowym kanonem przez wielu naukowców i psychoterapeutów. Woeller w roku 2008 wykazał niezbitą skuteczność terapii psychodynamicznej w odniesieniu do osób z traumatycznym przeżyciem wieku dziecięcego. Badania Paleya, Cahilla i Barkhama z tego samego roku udowodniły skuteczność krótkoterminowej terapii psychodynamicznej w leczeniu depresji. Badanie nad skutecznością długoterminowej (minimum rocznej) terapii psychodynamicznej przeprowadzono w dwóch niemieckich ośrodkach: na Wydziale Psychosomatyki i Psychoterapii Uniwersytetu w Giessen i na Wydziale Psychologii Klinicznej Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Hamburgu. Przeanalizowano efekty terapii 1053 pacjentów cierpiących na m.in. na zaburzenia depresyjne, zaburzenia osobowości oraz przewlekłe zaburzenia psychiczne. Wszyscy zostali poddani długoterminowej terapii psychodynamicznej. Wykazano, że długoterminowa terapia psychodynamiczna jest efektywniejsza w przypadku badanych zaburzeń niż inne rodzaje psychoterapii.

Badania dotyczące psychoterapii prowadzone były także przez naukowców biorących pod lupę inne psychoterapeutyczne paradygmaty. Znane są prace Eysencka, potwierdzające skuteczność terapii behawioralnej w przypadku niektórych zaburzeń (obecnie mocno dyskusyjne ze względu na przyjętą przez niego metodologię) czy Ragsdala, Coxa i innych wykazujących skuteczność interwencji behawioralno-poznawczych w przypadku leczenia zespołu stresu pourazowego. Van Dulmen, Fennis i Bleijenberg także udowodnili efektywność terapii behawioralno-poznawczej u osób z zespołem jelita drażliwego. Liechsenring w roku 2005 dokonał przeglądu badań nad skutecznością różnych rodzajów psychoterapii prowadzonych w latach 1960 – 2004 i wykazał niezbitą skuteczność psychoterapii (w różnych podejściach terapeutycznych) w leczeniu zaburzeń afektu, fobii, zespołu stresu pourazowego, zaburzeń odżywiania, zaburzeń z pogranicza i innych zaburzeń osobowości. Kellett, Clarke i Matthews w roku 2007 przeprowadzili porównawcze badanie skuteczności leczenia depresji trzema rodzajami terapii: indywidualną terapią psychodynamiczną, grupową terapią poznawczo-behawioralną i indywidualną terapią poznawczo-behawioralną. Wszystkie trzy metody stosowano w takim samym czasie i przy tej samej ilości sesji. Wykazano identyczną skuteczność wszystkich trzech metod w zakresie wszystkich klinicznych objawów depresyjnych. Tillett wnikliwie przeanalizował obszerną (obejmującą ponad 1000 pozycji) literaturę dotyczącą badań nad efektywnością psychoterapii, w rezultacie ustanawiając solidny dowód skuteczności psychoterapii. Przy okazji potwierdził skuteczność psychoterapii krótkoterminowej, która w wielu przypadkach okazała się być zaskakująco efektywna.
Najbardziej chyba znaczące opracowania na temat skuteczności psychoterapii znaleźć można w pracach Lamberta, Bergina i Oglesa. Przeprowadzone przez nich empiryczne badania wyraźnie pokazały, że terapia jest skuteczna. Leczeni różnymi metodami psychoterapii pacjenci, w różnych warunkach organizacyjnych, osiągają podobne efekty, polegające na poprawie jakości ich przeżywania i funkcjonowania.

W zasadzie wnioski dotyczące skuteczności psychoterapii we wspomnianych badaniach formułowano w oparciu o dane uzyskane z opisu zmiany bądź ustąpienia objawów, poprawy samopoczucia oraz funkcjonowania dokonywane przez samych pacjentów. Do monitorowania powyższych zastosowano przed, w trakcie terapii i po jej zakończeniu standaryzowane testy takie jak ankiety, kwestionariusze samoopisowe, skale objawowe, skale lęku czy skale depresji. Efektywność psychoterapii potwierdzono więc w oparciu o dane uzyskane od samych pacjentów. Czy istnieją jednak badania, które wykazują skuteczność psychoterapii w oparciu o dane niezależne od subiektywnych przeżyć i opisów samych pacjentów? Dane, które dałoby się zmierzyć i zobaczyć za pomocą np. prostych badań stężeń lub aktywności neuroprzekaźników bądź nowoczesnych metod obrazowania struktury i funkcji mózgu?


Psychoterapia Wrocław, Psychoterapeuta Wrocław

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Psychoterapia - skuteczna pomoc czy moda naszych czasów?

Psychoterapia - skuteczna pomoc czy moda naszych czasów?


Autor: Sebastian Szczepanowski


Wiele osób zmaga się w dzisiejszych czasach z małymi i dużymi problemami dnia codziennego, poszukuje swojej własnej drogi przez życie. Starając się poprawić jakość swojego bycia w świecie i odnaleźć szczęście stają zwykle, pod wpływem rad znajomych czy też przeczytanych w mediach artykułów, przed dylematem...


Gdzie szukać pomocy? Kto może mi jej udzielić? A może psychoterapia? Tylko.. czy TO na pewno jest skuteczne? Czy mi pomoże? A może to wszystko to jedna wielka bzdura opracowana na pożytek psychologów i psychiatrów? A może to chodzi tylko o „kasę” i nabijanie portfeli terapeutów? Zresztą… Co taki psychoterapeuta może wiedzieć o mnie i moich problemach? JAK może pomóc mi nie będąc w „mojej skórze” i nie doświadczając tego, co ja sam właśnie przeżywam? A może to po prostu niewiele korzyści przynosząca moda? I w końcu – Czy ja aby na pewno tego potrzebuję? Ale przecież Pani X i Pan Y w telewizji mówili o tym, jak dużo im to dało jakie to cenne i wartościowe…

Pytania jak najbardziej uprawnione i jak najbardziej zrozumiałe. Jak przecież sięgnąć po pomoc i jeszcze za to płacić? Jak poradzić sobie ze zrozumiałym lękiem przed otwieraniem się na osobę zupełnie sobie nieznaną? Jak zaufać komuś „z zewnątrz”, zwłaszcza teraz, w świecie pełnym nierzadko sprzecznych i wykluczających się opinii i ocen? Każdy przecież człowiek jest inny. Każdy inaczej kształtuje swój świat, ma inne doświadczenia życiowe, w różny sposób rozwiązuje swoje problemy. Nie ma dwóch takich samych osób, które przeżywałyby życie tak samo. Nie ma dwóch takich samych problemów… i dwóch identycznych rozwiązań.

Obecny świat mediów pełen jest terapeutów. Poranne programy telewizyjne chętnie goszczą znane „psychoterapeutyczne nazwiska” wypowiadające się na tematy problemów, z którymi boryka się współczesny człowiek. Wiele pism obowiązkowo zamieszcza rubryki typu: „Psycholog radzi” czy też „Okiem terapeuty”. Księgarnie pełne są poradników i opracowań z zakresu psychologii dnia codziennego. Wiele znanych postaci jawnie przyznaje się do tego, że korzysta lub korzystało w przeszłości z psychoterapii i chętnie opowiada o tym, jaki wpływ miało to na ich obecne życie. Moda to czy faktycznie wskazówka gdzie i jak szukać pomocy?

Psychoterapia jako metoda leczenia zaburzeń psychicznych (a i skuteczna pomoc w rozwiązywaniu problemów życia codziennego) liczy sobie już przeszło sto lat. Na przestrzeni tego czasu, wraz z rozwojem zrozumienia konstrukcji psychiki człowieka oraz mechanizmów nią kierujących, pojawiły się kolejne szkoły i podejścia psychoterapeutyczne, zmieniało się kliniczne zastosowanie terapii, ewoluowało zrozumienie procesów zachodzących podczas przebiegu leczenia. W tym czasie przeprowadzono także tysiące badań dotyczących samego procesu leczenia, skuteczności terapii oraz czynników, które na tę skuteczność wpływają. Od samego początku istnienia psychoterapii rozumienie istoty zmiany zachodzącej w pacjencie budziło kontrowersje w obrębie różnych podejść czyli „paradygmatów” terapeutycznych. Inne czynniki wpływające na zaburzenia istotne są z punktu widzenia psychoanalityka, inne z punktu widzenia terapeuty poznawczo-behawioralnego jeszcze inne za ważne będzie brał pod uwagę psychoterapeuta humanistyczno-egzystencjalny. Te różne podejścia terapeutyczne, pomimo odmiennego podejścia do zmian, które zachodzą w osobie sięgającej po pomoc w trakcie procesu terapii, łączy jednak jedno: „zdrowienie” czyli konsekwentne ustąpienie objawów, z którymi pacjent zgłasza się do psychoterapeuty. Jak jest jednak ze skutecznością psychoterapii? W końcu: działa TO czy nie działa?

Przeprowadzone badania wyraźnie pokazały, że terapia jest skuteczna. Leczeni różnymi metodami psychoterapii pacjenci, w różnych warunkach organizacyjnych, osiągają podobne efekty. Nie potwierdziły się założenia, że jedne metody psychoterapii okażą się lepsze od innych. Że istnieją „jedynie słuszne” procedury terapeutyczne i modele rozumienia zaburzeń. Co więcej – okazuje się, że efekty są podobne bez względu na podejście terapeutyczne… Efekty czyli poprawa jakości życia i odnalezienie lepszych, skuteczniejszych sposobów na pokonywanie wyzwań i przeszkód. Efekty, osiągane na drodze profesjonalnej pomocy – psychoterapii.

Media, choćby najbardziej kompetentne i profesjonalne, nie przeżyją za Ciebie Twojego życia. Nie podejmą też za Ciebie decyzji odnośnie Twojej drogi i Twoich sposobów na radzenie sobie z przeszkodami, które (jak to w życiu) nieuchronnie na tej drodze się pojawią. Co więcej.. nie zrobi tego też za Ciebie najlepszy nawet psychoterapeuta. To prawda – nie przeżyje za Ciebie Twojego życia, nie wejdzie w „Twoje buty” i nie przespaceruje się po Twoich ścieżkach.. za Ciebie. Może jednak, mając do dyspozycji swoją wiedzę, doświadczenie i gotowość do towarzyszenia Tobie w odkrywaniu samego siebie, skutecznie pomóc Ci odnaleźć Twoją własną Drogę i Twoje własne, najbardziej skuteczne sposoby na bezpieczne podążanie po zawiłych nieraz meandrach życia.


Psychoterapia Wrocław, Psychoterapeuta Wrocław

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy psychoterapia zmienia mózg? cz. II

Czy psychoterapia zmienia mózg? cz. II


Autor: Sebastian Szczepanowski


Pierwsze prace dotyczące fizjologii mózgu, a ściślej wpływu substancji chemicznych na przewodzenie impulsów w komórkach, przeprowadził wspomniany już Otto Loewi.


Poddając serce żaby działaniu acetylocholiny, wykazał, że ta ma bezpośredni wpływ na przewodzenie nerwu błędnego (drażnionego przez badacza w trakcie eksperymentu), co skutkowało zmianą szybkości pracy serca. Dziś takie substancje, oddziałujące na połączenia nerwowe, nazywamy neurotransmiterami.

Oprócz neurotransmiterów wyróżniamy także hormony. To związki chemiczne wydzielane przez gruczoły lub tkanki układu hormonalnego. Ich funkcją jest regulacja czynności i modyfikacja cech strukturalnych tkanek leżących w pobliżu miejsca jego wydzielania lub oddalonych od tych miejsc, i do których dociera poprzez krew. Dzisiejsza nauka łączy ze sobą działanie hormonów i neuroprzekaźników, niejako w prosty wzór: hormony + neuroprzekaźniki = zachowanie organizmu. Tak ów wpływ na człowieka opisuje Kleiber: "Hormony odgrywają fundamentalną rolę w neurotransmisji - współdziałaniu substancji chemicznych w mózgu z komórkami nerwowymi mózgu”. “Neurotransmisja z kolei decyduje o naszym myśleniu, odczuwaniu, zachowaniu i ogólnym funkcjonowaniu jako istot płciowych”.

Jak wykazuje wiele badań, nadmiar lub niedobór neurotransmiterów lub hormonów ma kolosalny wpływ na funkcjonowanie mózgu, a co za tym idzie na procesy poznawcze, przeżywanie afektu i podejmowanie działań przez człowieka. Niedobór serotoniny (zwanej czasami, dość zresztą nieprawidłowo, hormonem spokoju) w układzie nerwowym skutkuje spadkiem afektu i może doprowadzić nawet do ciężkiej depresji i w konsekwencji do śmierci. Braki dopaminy (potocznie neurotransmiter przyjemności) lub problemy z jej niskim potencjałem przyłączania się do odpowiednich receptorów ma istotny wpływ na powstawanie fobii społecznej i tendencje do uzależnień. Endorfiny (nazywane hormonami szczęścia) wywołują doskonałe samopoczucie i zadowolenie z siebie. Oprócz nich istnieje wiele związków chemicznych, które oddziałują na nasz mózg. Ot, choćby, dostępny wszędzie alkohol, którego działanie potrafi skutecznie poprawić nastrój, zredukować napięcie czy usunąć poczucie lęku. Kannabinoidy zawarte w marihuanie doprowadzają do zaburzeń poznania, euforii i wprowadzają w stan głębokiego relaksu. Opioidy skutecznie uśmierzają ból, a w nadmiarze wywołują stany euforyczne.
Wszystko to potwierdza niejako „biochemiczne” pochodzenie stanów emocjonalnych i fizjologiczne korzenie funkcji poznawczych, a w konsekwencji ludzkiego zachowania. Wiedzą o tym doskonale lekarze psychiatrzy, leczący swoich pacjentów za pomocą farmakologii. Przy leczeniu depresji, podanie pacjentowi np. inhibitorów zwrotnych wychwytu serotoniny (SSRI) powoduje zwiększenie stężenia tego neuroprzekaźnika w przestrzeni międzysynaptycznej, co skutkuje poprawą nastroju i ogólnego samopoczucia. Podanie leków z grupy neuroleptyków usuwa objawy wytwórcze u pacjentów cierpiących na schizofrenię i inne zaburzenia z obszaru psychotycznych. Leki oparte o sole litu czy dibenzodiazepiny, regulują nastrój i poprawiają jakość funkcjonowania ludzi cierpiących na zaburzenia afektu (depresja i CHAD).

Pod koniec ubiegłego wieku badania nad mózgiem, jego strukturą, funkcjonowaniem i fizjologią rozwinęły się do tego stopnia, że powstała nowa gałąź nauki, zwana obecnie neuroscience. W tej chwili mówimy nawet o kilku takich naukowych gałęziach, zebranych pod jedną nazwą neurosciences. Ta mnogość „sciences” w nazwie wynika z tego, że badanie mózgu podejmowane jest z wielu perspektyw i przy zastosowaniu wielu różnych metod. Możemy więc wyróżnić między innymi neuropsychiatrię, neuropsychologię czy neurobiologię, nowe nauki podkreślające związki danej dziedziny (psychiatrii, psychologii, biologii) z wiedzą o układzie nerwowym. Szczególnie istotna w aspekcie omawianego tematu wydaje się być nauka nazwana przez Gazzanigę – cognitive neuroscience. To dziedzina, która zajmuje się rozpoznaniem za pomocą dostępnych nauce metod neuroobrazowych, takich jak fMRI, MR, PET, i ERP tego, „w jaki sposób mózg tworzy umysł”. Umysł, a więc coś niezmiernie istotnego z punktu widzenia psychoterapeuty. Umysł, który psycholog rozumie bardziej jako psychikę, czyli całokształt procesów oraz dyspozycji niematerialnych, psychicznych człowieka (czyli procesy poznawcze, emocje, procesy motywacyjne, osobowość) a terapeuta freudowski jako psychiczny układ złożony z dwóch systemów – świadomości i nieświadomości.

Biorąc pod uwagę tzw. Manifest Kandela, zawierający propozycję założeń, na których powinna opierać się współczesna psychiatria, a ściślej ten jego punkt zakładający, że wszystkie czynności umysłu stanowią odzwierciedlenie czynności mózgu, nie sposób nie zadać sobie następujących pytań. Jeśli mózg tworzy umysł wraz ze wszystkimi jego właściwościami, a psychoterapia ten umysł zmienia, to czy psychoterapia zmienia sam mózg? Czy może jedynie jego funkcje i swego rodzaju jakość i sprawność działania? Czy skuteczność psychoterapii da się „zobaczyć” nie tylko na poziomie zmiany afektu, przekonań i zachowań pacjenta, ale także w postaci zmian zachodzących w mózgu na poziomie biochemicznym, fizjologicznym, funkcjonalnym i w końcu strukturalnym? Jak to wygląda w świetle badań?


Psychoterapia Wrocław, Psychoterapeuta Wrocław

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy psychoterapia zmienia mózg? cz.I

Czy psychoterapia zmienia mózg? cz.I


Autor: Sebastian Szczepanowski


Skuteczność psychoterapii potwierdzona została wieloma badaniami klinicznymi. Ich wyniki bazują na efektach terapii zgłaszanych przez samych pacjentów. Widoczne i dające się opisać zmiany funkcjonowania i przeżywania niezbicie dowodzą, że psychoterapia działa. Co dzieje się jednak w mózgu człowieka w procesie psychoterapii?


Pracując jako psychoterapeuta psychodynamiczny, często zadaję sobie pytanie: co takiego dzieje się, na poziomie biologicznym w mózgach pacjentów, z którymi pracuję? Widziałem zmiany, które zachodzą w ich sposobie przeżywania siebie i świata, budowania relacji z innymi ludźmi, wyjaśniania spotykających ich zdarzeń i sytuacji. Kończąc proces terapii, zawsze rozmawialiśmy o tym, jak zmieniło się ich rozumienie samych siebie, jakie nowe, adaptacyjne zachowania włączyli w swój wachlarz umiejętności a z czego zrezygnowali, jak zmieniło się ich samopoczucie i w końcu, jaki ma to wpływ na ich subiektywne poczucie własnej wartości. Miałem świadomość zmian, o których napisano już wiele w literaturze przedmiotu, a które są wynikiem podejmowanych różnych działań i interwencji psychoterapeutycznych w procesie terapii. Zmian na poziomie zachowania, funkcji poznawczych, przekonań i afektu. Zastanawiało mnie jednak, jakie zmiany zachodzą na poziomie psychofizjologicznym a ściślej co dzieje się w mózgu człowieka, który najpierw pozostaje w procesie terapii, a później, osiągnąwszy postawione sobie cele, go kończy. Czy zmienia się coś na poziomie neuronalnym? A może zmienia się aktywność mózgu? Może uaktywniają się różne, do tej pory nie funkcjonujące obszary? Czy też funkcja tych obszarów ulega poprawie lub swoistemu wyciszeniu? Czy tworzą się nowe połączenia, ścieżki neuronalne czy też jest to jedynie zmiana ilości i aktywności neuroprzekaźników bez zmiany fizycznej struktury mózgu? Jeśli więc coś ulega zmianie to co? I jak to sprawdzić? Czy da się to zobaczyć?

Poszukując odpowiedzi na postawione w tytule pytanie, należałoby zacząć od krótkiego opisu, czym jest terapia psychodynamiczna i jakie są jej założenia. Kiedy Freud ponad sto lat temu rozpoczynał swoje słynne prace analityczne, zapewne nie spodziewał się tego, co odkryje. Był pierwszym badaczem, który zauważył wpływ ludzkiej nieświadomości na ludzkie przeżywanie i działanie. Jego zdaniem, wszystko to, co ludzie robią, jak przeżywają czy jak myślą nawet, ma swoje źródło w nieuświadomionej, nieustannej walce wewnętrznych popędów i konfliktów. I ta właśnie walka ma bezpośredni wpływ na podejmowane decyzje. Według Freuda, zupełnie nieświadomie. Jak Freud (i jego następcy) rozumieli pracę terapeutyczną?

Według psychoterapeuty freudowskiego, praca taka polega na stopniowym przenoszeniu tego co nieświadome do świadomości. Zatem wgląd oraz w konsekwencji przepracowanie wynikających z tego emocji i uczuć jest kluczem do poprawy sposobu przeżywania i jakości życia. Uczynienie tego co nieświadome świadomym, ma według psychoanalityków istotne znaczenie terapeutyczne. Praca nad własną nieświadomością w połączeniu z innymi czynnikami leczącymi (np. dobrą relacją terapeutyczną) jest więc kluczem do ustąpienia objawów, do wyleczenia pacjenta. Zarówno Freud (choć z wykształcenia był neurologiem) jak i idący jego śladami, raczej nie zadawali sobie pytania o to, co dzieje się w mózgu pacjenta na poziomie funkcjonalnym i fizjologicznym. Interesowały ich wyłącznie procesy psychiczne zachodzące w trakcie terapii, procesy, które mogli badać i analizować za pomocą tzw. wolnych skojarzeń i swobodnie błądzących myśli pacjenta.

Choć Freudowi znane były zapewne badania Parkinsona, Broca, Golgiego, Cajana czy Loewiego dotyczące budowy i funkcjonowania mózgu, raczej nie wydawał się być zainteresowanym biologiczną, fizjologiczną stroną procesu psychoterapii. Nie przypuszczam, by interesował się ewentualną zmianą struktury czy funkcjonowania mózgu pod wpływem leczenia, w jego obszernych pracach trudno doszukać się dociekań dotyczących tego tematu. Analizując pacjenta, Freud nie wiedział o istnieniu neuroprzekaźników. Nie mógł więc zatem także rozpatrywać ich wpływu na mózg człowieka. Ani neuroprzekaźników, ani hormonów, nad którymi badania dopiero w czasach Freuda się rozpoczynały a sama nazwa "hormon" powstała w roku w 1905, i została nadana przez angielskiego fizjologa Ernesta Starlinga.


Psychoterapia Wrocław, Psychoterapeuta WrocławOśrodek psychoterapii Promente, ul. Boczna 15/2 Wrocław

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Typy szkół psychoterapii

Typy szkół psychoterapii


Autor: Maria Kowalska


Psychoterapią nazywamy relacje pomiędzy terapeutą a klientem, które mają na celu pomoc klientowi w zgłaszanym przez niego problemie natury psychologicznej.


Celem sesji terapeutycznych jest poprawa samopoczucia i stanu psychicznego klienta, która umożliwi lepsze funkcjonowanie w różnych sferach życia codziennego. Psychoterapia może zostać zastosowana przy leczeniu i rozwiązywaniu różnych problemów. Każda szkoła psychoterapii charakteryzuje się stosowaniem odmiennych metod i technik prowadzenia terapii.

Podejście psychodynamiczne wiąże się z rozpoznaniem doświadczeń z dzieciństwa, które mają wpływ na zgłaszane przez klienta problemy. Dzięki interpretacji wspomnień i relacji z rodziną, rozumie on motywy swojego postępowania.

Druga szkoła polega na orientacji behawioralnej. Opiera się ona na przeświadczeniu, że każde zachowanie człowieka zostało wcześniej wyuczone. Terapia polega na zastąpieniu błędnych nawyków, nowymi, pożądanymi. Efekt ten uzyskuje się chociażby poprzez techniki relaksacyjne albo przedstawianie przez terapeutę modeli prawidłowych zachowań, które klient zobowiązuje się powtarzać, aż do uzyskania satysfakcjonującego efektu.

Podejście poznawcze również dotyczy zachowania człowieka. Terapia wygląda podobnie jak w orientacji behawioralnej, jednak więcej uwagi przykłada się procesom poznawczym, które towarzyszą danemu zachowaniu. Dwie powyższe szkoły są do siebie na tyle podobne, że często mówi się po prostu o podejściu behawioralno-poznawczym.

Podejście systemowe opiera się na przekonaniu, że człowiek jest zawsze częścią jakiegoś środowiska i nie można rozpoczynać terapii w oderwaniu od społeczności, w jakiej żyje. Każdy system oddziałuje na należące do niego jednostki. Analogicznie, również każda jednostka oddziałuje na system, do którego należy. Najczęściej spotykanym systemem są rodziny, których członkowie zgłaszają różne problemy związane ze wspólnymi relacjami, kłopotami w komunikacji, zauważeniem niepożądanych nawyków u członka rodziny. Przykładem tej szkoły jest chociażby terapia systemowa rodzinna.

Kolejna szkoła reprezentuje podejście humanistyczno-egzystencjalne. Problemy, z którymi zgłaszają się klienci, dotyczą głównie zaburzeń osobowości, które są efektem braku zaspokojenia poczucia bezpieczeństwa, braku miłości, możliwości samorealizacji czy akceptacji. Podczas terapii, osoba powinna zrozumieć powody swojego postępowania, co pomoże jej poradzić sobie z własnym problemem.

Informacji o różnych podejściach do typów i metod psychoterapii dostarczają szkolenia z psychoterapii.


terapia systemowa rodzin

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Integracja Wewnętrznego Dziecka

Integracja Wewnętrznego Dziecka


Autor: Katarzyna Pawłowska


Integracja Wewnętrznego Dziecka jest bardzo pomocną metodą w pracy nad sobą. Szczególnie osoby wzorcami DDA/DDTR, ale nie tylko one posiadają w sobie zranione dziecko z różnych okresów życia, ktorego potrzeby zostały zaniedbane, niezaspokojone i których zaspokojenia ono sie domaga.


W swoim artykule pt: „DDA – Najważniejsze problemy, wyzwania i tematy do pracy”, w podpunkcie o poczuciu własnej wartości pisałam:

„To jest bardzo zadziwiające zjawisko, którego doświadczyłam ja sama i wiele osób z rodzin dysfunkcyjnych – potrzeba bycia kochanym przez rodziców, a zwłaszcza tego rodzica, który kochać nie potrafi, jest tak silna, że wbrew wszelkiej logice i wiedzy cały czas oczekujemy, że w jakiś nieokreślony sposób rodzic, który nigdy nie okazywał miłości (lub rzadko i dziwacznie okazywał), nagle zacznie to robić. Oczekujemy tego jako dzieci, przez całe dzieciństwo, ale potem ta niezaspokojona potrzeba „rośnie” z nami i cały czas głęboko w nas tkwi niekochane dziecko”.

To tkwiące w nas niekochane dziecko, to właśnie Wewnętrzne Dziecko (WD). Kiedy doznaje ono krzywd w trakcie naszego życia i zostaje z nimi samo, odosobnione i zapomniane, czeka, byśmy je utulili i przyjęli.

Wewnętrzne dziecko umiejscowiłabym w naszej sferze podświadomej, tam gdzie wyparte i przechowywane są wszystkie doznania, emocje, uczucia, kody, wzorce. Najczęściej nie lubimy zaglądać do naszej podświadomości, źle nam się to kojarzy, ponieważ kryją się tam rzeczy i sprawy, do których nie chcemy się przyznać, których nie chcemy pamiętać, o których nie chcemy ani myśleć, ani mówić – ze strachu, wstydu, przerażenia, poniżenia itd.

Nasze wewnętrzne dziecko nie będzie dobrze się tam czuło, w takim otoczeniu i zapomnieniu, dlatego w procesie integracji Wewnętrznego Dziecka zapraszamy je do dialogu, przyjmujemy i akceptujemy, obdarowując tym, czego potrzebuje. Z każdą zintegrowaną postacią wraca do nas nasza odblokowana energia, stajemy się pełniejsi. Mimo że integracja dotyczy poziomu osobowości i podświadomości, to wracająca energia dopełnia nas na wszystkich poziomach, które są ze sobą połączone.

Integracja wewnętrznego dziecka jest bardzo pomocną metodą w pracy nad sobą, ważnym elementem uwalniania od wzorców DDA/DDTR. Szczególnie osoby z tymi wzorcami, ale nie tylko one, posiadają w sobie zranione dziecko z różnych okresów życia, którego potrzeby zostały zaniedbane, niezaspokojone i których zaspokojenia ono cały czas się domaga.

Jest smutne, tupie nóżką, płacze, złości się lub strzela fochy, a tak naprawdę czeka na naszą miłość, nasze przyjęcie, chce być zauważone. Reakcje osób ze zranionym wewnętrznym dzieckiem są niezrozumiałe dla otoczenia, ale też dla nich samych.

Dorosły już człowiek nie rozumie np.: kto w nim się tak złości na widok mamy? Kto płacze, czy domaga się uwagi i uznania non stop? Kto ciągle namawia do psot, zamiast pomagać myśleć i działać? To wewnętrzne dziecko czekające na uzdrowienie i zintegrowanie.

Dziecko z rożnych okresów życia, w którym doznało krzywdy, traumy, bólu, potrzebuje przyjęcia, akceptacji i miłości. Proces integracji WD jest w istocie procesem przyjmowania samych siebie z różnych okresów, niesieniem sobie pomocy, integrowaniem rozszczepionych części samych siebie. Takie wewnętrzne dzieci czekają na zauważenie. Kiedy zaspokoimy ich potrzeby emocjonalne i zostaną przyjęte i ukochane, nie są już skrzywdzone, stają się częścią nas, prawdziwą i integralną, zaczynają z nami współpracować. Zaopiekuj się sobą tak, jak chciałbyś być zaopiekowany przez rodziców, i tak, jak chce tego twoje wewnętrzne dziecko. Daj sobie miłość ciepłą, czułą, mądrą, taką jakiej potrzebujesz, przecież ty sam wiesz najlepiej, jakiej miłości potrzebujesz.

Twoje wewnętrzne dziecko czeka na miłość, tak jak ty czekasz na miłość swoich rodziców, której ci nie dali takiej, jak potrzebowałeś, nie zaspokoili twoich potrzeb, bo tego nie potrafili i nie nadrobią już tych braków. Jedyną osobą, która może nadrobić te braki, jesteś ty. Zastanów się, czego potrzebujesz – bliskości, bezpieczeństwa, ciepła, przyjęcia? To wszystko możesz sobie podarować w najlepszej jakości. Wewnętrzne dziecko nie musi być samotne, smutne czy odrzucone, w procesie integracji odnajdujemy wszystkie dzieci, dajemy im wsparcie, jakiego potrzebują. To podróż w głąb siebie, która wymaga miłości. Pojęcie wewnętrznego dziecka może brzmieć jak bajka, ale nią nie jest. Przekonujemy się o tym w trakcie kontaktu z wewnętrznym dzieckiem, w trakcie rozmów z nim, bliskości, kiedy zaczynamy rozumieć jego potrzeby, rozumieć przyczyny zachowań, kiedy dajemy mu miłość.

Spotykając się z wewnętrznym dzieckiem, widzimy je w różnym wieku i sytuacjach, główne pytania, na jakie szukamy odpowiedzi, to: ile ma lat? Jakie jest jego samopoczucie, co przeżywa? Czego od nas potrzebuje, co możemy mu dać, by pomóc?

Bardzo ważne, a wręcz niezbędne dla procesu, jest to, by WD było przekonane o naszym szacunku, życzliwej trosce i gotowości niesienia pomocy, ponieważ to zbuduje zaufanie i przekonanie, że może liczyć na nasze wsparcie, a nie na ocenę i krytykę.

Fragment przykładowej sesji na integrację Wewnętrznego Dziecka:

M: Jak się czasami mylę w wieku 5-6 lat z czytaniem, że sobie nie poradzę, takie skrajności. W tym wieku nie trzeba umieć czytać

Kasia: Nie trzeba jasne. Ja nie czytałam w ogóle w tym wieku, dukałam literki

M: Zresztą nawet później można się mylić, nie zauważyć literki czy coś

Kasia: Ok to tam się zaczął mechanizm

M: Tak to wtedy nie chciałem czytać

Kasia: Chcesz odzyskać to wewnętrzne dziecko, odblokować

M: Chciałem ale dla siebie, nie dla nich. Tak chce

Kasia: Słusznie, że dla siebie :) To zaproś do rozmowy tego małego Marcinka 5-6 letniego

M: Zapraszam go, idzie

Kasia: On od ciebie chcę i potrzebuje usłyszeć, że ma prawo do pomyłek, nie musi być doskonały

M: On ma mniej niż 6 lat

Kasia: ok

M: Wcześniej się nie bał jeszcze. On się boi, że będzie biedakiem, bo się pomylił

Kasia: Ach rozumiem

M: ...że będzie głupi i na studia go nie przyjmą

Kasia: Ale bycie biedakiem nie zależy od tego czy się myli w literkach czy nie. Nie zależy też od mądrości tak na prawdę. A ty studiujesz?

M: Już nie

Kasia: Ale studiowałeś

M: Tak

Ja: I co?

M: Skończyłem 3 lata i przerwałem

Kasia: Co się stało?

M: Trochę zawaliłem nawet nie tyle z nauką co bardziej sprawy organizacyjne

Kasia: Popatrz teraz ten mały Marcinek w tobie, niezintegrowany, który wierzy że jest głupi, że mu się nie uda "przyblokował". Mimo iż nie ma racji co do swoich/twoich możliwości :) bo byłeś na studiach i mogłeś je skończyć

M: Terminy olałem

Kasia: No jasne, bo przecież nie wierzyłeś, że się uda

M: Tak to było najgorsze, że miałem oceny ok

Kasia: Czyli co sam dążyłeś do upadku, zawalenia

M: Ale nie pojechałem na jakieś praktyki - studiowałem geografie, dużo zajęć typu wycieczki. Ten Marcin z dzieciństwa

Kasia: Teraz masz możliwość porozmawiać z małym Marcinkiem opowiedz mu, że się mylił, że jest mądry, że się rozwija, że byłeś na studiach

M: On jakby czeka na śmierć, poważnie tak w wieku 89 lat
Kasia: Ale żyjesz

M: On się jeszcze wzmacnia

Kasia: Wróć do tego 5-6 letniego z nim trzeba rozmawiać

M: Tak mam go

Kasia: Zaprosiłeś go do rozmowy, pogadajcie o studiach, o tym, że wolno i można się mylić, popełniać błędy i jak ważne one są w procesie uczenia. Tylko dzięki pomyłkom możemy się uczyć, iść dalej, rozumieć jak działać. Kochasz tego małego Marcinka, który nie wierzy w siebie i się boi?

M: Tak

Kasia: To niech on to poczuje, spraw by miłość od ciebie popłynęła do niego. Miłość go wzmocni, doda sil i wiary, a resztę ty mu wytłumaczysz

M: On jakby wzrasta robi się duży

Kasia: Od miłości?

M: ….i zrozumienia

Kasia: Super

M: Jakby dorasta i jest mną teraz

Kasia: I jak on/ty się czuje teraz ?

M: Ok to ten Marcin 5-6 lat

Kasia: Czy zrozumiał, że może się mylić, popełniać błędy

M: Tak

Kasia: Czujesz się z nim zintegrowany, że go przyjąłeś?

M: Jest w porządku

Kasia: Czy Marcinek chcę coś powiedzieć jeszcze?

M: Dziękuje mi mówi i Tobie

Kasia Prozę bardzo Marcinku, pozdrawiam ciebie

M: Teraz ten troszkę starszy (…)

Zanim rozpoczęłam pracę z duszą, ale także już w trakcie niej, wielokrotnie integrowałam wewnętrzne dziecko, czy wewnętrzne postacie. To były bardzo różne postacie z różnych okresów życia, rożne sytuacje, w których je spotykałam. Różnie się czuły i różnie wyglądały rozmowy z nimi, spotkania oraz sposób pomagania im, gdyż każda z tych postaci miała inne przeżycia. Zawsze jednak istniał wspólny element łączący je wszystkie – chodziło o przyjęcie i zrozumienie części siebie, odzyskanie energii i zintegrowanie się z samym sobą, z „kawałkiem” nas, którego wcześniej nie chcieliśmy widzieć, do którego nie chcieliśmy się przyznać albo którego po prostu nie zauważaliśmy, zakładając, że nie istnieje. Otoczenie miłością, troską, cierpliwością i uwagą wypartej części siebie, tak aby ośmielić „ja” do pokazania się, dialogu, zaufania i ponownego scalenia.

To jest niezbędne dla procesu integracji, by WD było przekonane o naszym szacunku, życzliwej trosce i gotowości niesienia pomocy, bo tylko wtedy otworzy się przed nami


http://integracja-dda.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak odnaleźć się w dżungli usług psychologicznych?

Jak odnaleźć się w dżungli usług psychologicznych?


Autor: Anna Głowacka


Coraz więcej osób w Polsce (zwłaszcza w największych miastach) korzysta z jakiegoś rodzaju pomocy czy wsparcia psychologicznego. Chodzenie do psychologa czy psychoterapeuty przestaje powoli być powodem do wstydu - a jeszcze niedawno wiele osób za wszelką cenę starało się unikać tego typu usług.


Obecnie na terapię chodzą zarówno młodzi, jak i starsze osoby - choć psychoterapeuci twierdzą, że osoby po siedemdziesiątym roku życia bardzo rzadko trafiają do ich gabinetów. Zapewne niebagatelny wpływ na to zjawisko ma fakt, że zdecydowana większość usług psychologicznych w Polsce jest teraz odpłatna, i są to często niemałe sumy (zwłaszcza zważywszy na fakt, że wiele rodzajów terapii wymaga wielu spotkań).

Dżungla (dosłownie)Kiedy szuka się informacji na temat usług psychologicznych - choćby w Internecie - uderza to, jak duża jest różnorodność i bogactwo ofert. Jednocześnie dla osób “niewtajemniczonych” może to być czasami swoista dżungla, w której trudno jest się zorientować. Czym się różni np. terapia od grupy wsparcia albo coachingu? Nie są to terminy, których się uczymy w szkole, a wybór może mieć duże znaczenie dla tego, czy uda nam się rozwiązać swoje problemy i polepszyć jakość życia.

Najważniejsze pytanie, jakie należy sobie na początek zadać, to to, czy problem dotyczy mnie samego, czy może mojego związku czy rodziny? Jeśli tylko mnie, to wskazana będzie pomoc indywidualna, jeśli związku, to terapia par (małżeńska), a jeśli całej rodziny, to psychoterapia rodzinna. Sprawę komplikuje znacznie fakt, że dla wielu osób, które mają problem sami ze sobą, wskazana jest bardziej terapia grupowa niż indywidualna. Dotyczy to zwłaszcza osób, które na co dzień borykają się z problemami interpersonalnymi - czyli np. nieumiejętnością nawiązywania relacji, silną nieśmiałością, przesadnym krytycyzmem wobec siebie i innych itp. Dla takich osób praca w grupie będzie znacznie bardziej efektywna, gdyż pozwoli im na bieżąco konfrontować własne przekonania z przekonaniami innych ludzi i uczyć się komunikować swoje poglądy i uczucia.

Całkowicie innym rodzajem wsparcia psychologicznego jest coraz popularniejszy w ostatnich latach coaching. Coaching to (zwykle) spotkania indywidualne klienta z profesjonalnym coachem (którym może, ale nie musi, być psycholog), podczas których praca skupia się na osiągnięciu konkretnego celu (np. zmiany pracy). Coach pomaga klientowi zmienić zachowania, które uniemożliwiają efektywne czy kreatywne działanie. Coaching nie jest zatem formą leczenia zaburzeń, a bardziej wspólną pracą dwóch osób ograniczoną do jednej dziedziny jego życią.

Dla osób, które nie wiedzą, która forma pomocy będzie dla nich najlepsza, dobrym rozwiązaniem wydaje się być po prostu umówienie na jedną konsutlację psychoterapeutyczną (wszyscy terapeuci oferują taką usługę), podczas której będzie można się poradzić profesjoanlisty w tej sprawie.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego małżeństwa decydują się na psychoterapię dopiero po zdradzie?

Dlaczego małżeństwa decydują się na psychoterapię dopiero po zdradzie?


Autor: Anna Głowacka


Zdrada w małżeństwie czy związku jest jednym z głównych powodów, dla których ludzie zgłaszają się do gabinetów psychoterapeutycznych. Czasami chodzi o jedno zdarzenie, czasami o romans ciągnący się miesiącami czy wręcz latami (niechlubni rekordziści potrafią prowadzić podwójne życie przez dziesiątki lat!).


Zwykle na udanie się do psychoterapeuty - nie rzadko w ramach „kary” - nalega osoba zdradzona, choć bywa też odwrotnie. Terapia podejmowana w takim momencie jest wyjątkowo burzliwa, a terapeuci podkreślają, że często jest już wtedy za późno na uratowanie związku (oczywiście romantyk powie, że nigdy nie jest za późno, ale psychologia rządzi się innym prawami).

Para w podróży / Luwr / Autor nieznanyJakie są oczekiwania par, które przychodzą na terapię po zdradzie? Prawda jest taka, że zwykle sami nie wiedzą. To raczej nie jest czas na spokojne budowanie intymności, szukanie kompromisów, naukę wzajemnej empatii czy komunikacji (czyli częstych składników psychoterapii małżeńskiej). Czas po zdradzie to na pewno też nie moment na pracę nad urozmaicaniem życia seksualnego (wbrew temu, co często piszą różne poradniki czy czasopisma). Zwykle ciężko nawet mówić o intymności w sytuacji takiego nadużycia zaufania. Seks, choć na chwilę może pozornie zbliżyć do siebie, nie zastąpi szczerej analizy tego, co się stało i jaka wspólna przyszłość czeka parę - jeśli w ogóle jakaś czeka (bardzo wiele par nie wytrzymuje takiej próby i prędzej czy później się rozstaje po zdradzie, jak wiadomo jest to jeden z najpowszechniejszych powodów rozwodów w Polsce).

Kluczowe pytanie brzmi: w jaki sposób zachęcać ludzi do uczestniczenia w terapii małżeńskiej ZANIM sprawy nie zabrną tak daleko, że dojdzie do zdrady? Jak już zostało wspomniane, wtedy często jest po prostu za późno, nie ma czego ratować. A gdyby pary rozważały terapię, kiedy pojawią się pierwsze sygnały oddalenia, samotności czy wręcz wzajemnej wrogości, to szanse na poprawę jakości wspólnego życia, bliskości i więzi byłyby zupełnie inne. Wiele par, które udały się do specjalisty po to, aby popracować np. nad komunikacją, choć jeszcze nie doszło do dramatu, potwierdzi tę prawidłowość. Nie warto czekać, żeby zacząć się doskonalić w sztuce wspólnego życia. Warto udać się na psychoterapię, czytać mądre książki o podstawach dobrej komunikacji w związku i rozmawawiać z osobami, które przeżyły wiele lat w dobrym związku, i które znają zasady, których należy przestrzegać, aby do zdrady i innych dramatycznych kryzysów nie doszło nigdy.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Przerwy w cyklu samoregulacji cz. II

Przerwy w cyklu samoregulacji cz. II


Autor: Mateusz Grygiel


Przerwy w kolejnych fazach cyklu mogą również negatywnie wpływać na dobrostan jednostki. I tak na przykład przerwa w fazie mobilizacji może prowadzić do depresji lub niepokoju, gdyż osoba, zbierając energię, nie przetwarza jej w efektywne działanie.


Zaburzenie tej fazy może też objawiać się zamartwianiem lub trudnościami w podjęciu decyzji (Sills i in. 1999). Mimo tego, że procesy towarzyszące mobilizowaniu energii często trwają bardzo krótko i są mało uchwytne dla danej osoby, niepełne przejście tej fazy ma ogromy wpływ na jakość działania i kontakt. Bez skutecznej mobilizacji będą one bezbarwne, nieciekawe, a nasz ruch ospały i pozbawiony życia (Kepner, 1991). Może także zdarzyć się, iż mimo właściwego odczytania figury, treści zawarte w elementach struktury osobowości człowieka nie pozwalają mu na uruchomienie pobudzenia (Jakubowska, 1994).

Przerwa w cyklu przed fazą działania, z kolei ujawnia się w odkładaniu aktywności na inny czas (Sills i in. 1999). Przerwa ta występuje również w chorobach psychosomatycznych (np. nadciśnienie, zwyrodnienia stawowo-mięśniowe, wrzody) – niespożytkowana energia powoduje bloki w ukrwieniu i dotlenieniu narządów wewnętrznych, a w konsekwencji strukturalne zmiany w tych narządach. Podstawowym mechanizmem jest tu retrofleksja: dana osoba ukierunkowuje energię do środka zamiast na zewnątrz, a także usiłuje uzyskać ją od siebie, zamiast czerpać ją z otaczającego człowieka środowiska.

Z kolei przerwa między działaniem a kontaktem przejawia się w formie nadmiernej, nieustannej aktywności. Osoby ciągle powtarzają swoje doświadczenie, ale nigdy nie osiągają satysfakcji (Sills i in. 1999). Przerwa ta charakteryzuje osoby powierzchowne, które nie konsumują i nie doświadczają w pełni tego, do czego doprowadziły (np. nie doznają rozkoszy w kontakcie seksualnym ani zadowolenia w spożywaniu pokarmu).

Osoby niedoświadczające fazy asymilacji również mogą nie doznawać satysfakcji. Mogą być perfekcjonistami, gdyż nigdy nie są w pełni zadowoleni z tego, co robili. Przerwa w tym miejscu cyklu może też objawiać się w formie trudności z wychodzeniem z kontaktu w relacji, kończeniem zadania, sesji terapii, itd. (Sills i in. 1999). Osoby z przerwą w tym miejscu cyklu naturalną fazę wycofania określają jako lenistwo i nadają jej pejoratywny charakter. Często są przemęczeni, prowadzą niezwykle intensywny tryb życia i nie wiedzą, kiedy mają już „dość” (Kepner, 1991).

Podsumowując, zadaniem psychoterapii Gestalt jest m.in. pomoc w odkrywaniu znaczenia wrażeń klienta, pobudzaniu do działania i kontaktu z tym, co jest istotą wrażeń oraz podporządkowanie nowej energii bardziej przystosowawczemu i funkcjonalnemu zachowaniu (Chu, 1993). Wzrost świadomości własnych potrzeb, doprowadza do ich pełnego i autentycznego zaspokojenia (Jakubowska, 1994). Model cyklu doświadczania oraz pojawiających się w nim przerw ma duże znaczenie w pracy psychoterapeuty. Perls sugerował, iż niedomknięte figury znacznie utrudniają nam bycie w „tu i teraz”, pochłaniają naszą energię. Przerwany cykl utrudnia nam bycie w kontakcie ze sobą, a to uniemożliwia nam stanie się takimi ludźmi, jakimi po prostu jesteśmy (Sills i in., 1999).


Mateusz Grygiel

Psycholog Gdynia, psychoterapeuta. Prowadzi terapię indywidualną i terapię par

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.